Zawsze po burzy
przychodzi słońce. Są oczywiście dni pełne cierpienia, bólu, pokory,
łez. Wtedy wszystko traci dla nas sens i nie mamy siły by stawić czoła
kolejnym problemom. Wydaje nam się, że nie mamy już powodów do radości.
Straciliśmy coś co było dla nas ważne, najważniejsze. Wciąż zadajemy
sobie pytanie 'Dlaczego?', na które nigdy nie potrafimy znaleźć
odpowiedzi. Wokół słychać jedynie komentarze podnoszące na duchu, każdy
wie jak się czujemy i wie co przeżywamy. Choć tak naprawdę nikt nie jest
w stanie zrozumieć co dzieje się w naszym wnętrzu. Każdy bowiem
przeżywa ból na swój sposób. Jedni muszą się wypłakać, inni potrzebują
zabawy aby zapomnieć i odciąć się od tego wszystkiego. Najważniejsze
jest jednak, że po tych dniach przychodzi czas,w którym wszystko znów
budzi się do życia. Czasem jest to nowa miłość, przyjaźń, hobby czy
powrót kogoś ważnego. Wszystko ponownie zaczyna nabierać kolorów a my
zaczynami wierzyć w siebie i szczęście, jakie otrzymaliśmy się od życia.
Powoli budzi się w nas ta dawna radość, która pozwala nam czerpać z
życia pełnymi garściami.
Przekraczam wolno kolejne metry korytarza, pchając przed sobą wózek inwalidzki. Uśmiecham się delikatnie, zaciskając dłonie na jego rączkach i zatrzymuje przed brązowymi drzwiami. Serce zaczyna bić mi jak szalone a w głowie pojawia się mnóstwo pytań, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Zaczynam się zastanawiać czy na pewno dobrze robię, czy to nie za wcześnie. Przygotowania tak bardzo nas pochłonęły, że całkowicie pominęliśmy inne aspekty. Dopiero w tej chwili dociera do mnie, że może nie jest jeszcze na to wszystko gotowy. Teraz jest jednak zbyt późno na odwrót. Roztrzęsioną ręką chwytam za klamkę, naciskając ją i uchylając delikatnie drzwi. Brunet na mój widok uśmiecha się szeroko, wskazując ręką bym weszła do środka.
-Przyszłaś pogratulować mi wygranej?-uśmiecha się słodko a w jego głosie można wyczuć nutkę ironii, którą zawsze mnie obdarza.
-Mogę pogratulować ale nie wiem czy zasłużyłeś, bo dzisiaj jakoś szczególnie to się nie popisałeś.-uśmiecham się szeroko, w ostatniej chwili uchylając się przed lecącą w moją stronę poduszką. Ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem, widząc jego niezadowolenie. Uśmiechając się pod nosem, podnoszę poduszkę i odrzucam ją tuż za głowę siatkarza.- Tak naprawdę to przyprowadziłam Ci gościa.
Szybko wychodzę na korytarz by po chwili wprowadzić wózek do pomieszczenia, ustawiając go przodem do mężczyzny. Sama natomiast cofam się pod ścianę koło drzwi, ułatwiając sobie ewentualną drogę ucieczki. Nie chcę im teraz przeszkadzać. Tak długo czekali na ten dzień, tak długo walczyli by znów spojrzeć w swoje oczy. Teraz pełne łez i lekkiego niedowierzania lecz przede wszystkim bezgraniczną miłością i szczęściem, o które ostatnio było tak trudno. Nie zawsze było tak jak sobie założyliśmy. Zdarzały się dołki i gorsze dni, kiedy wszystko się sypało i nawet najwięksi optymiści tracili swą pewność. Traciło to jednak znaczenie gdy z czasem wszystko powoli wracało do normy. Razem więc przeżywaliśmy wzloty i upadki, śmialiśmy się i płakaliśmy by odnieść dziś kolejny sukces.
Uśmiecham się pod nosem, widząc jak tulą się do siebie, zapewniając wzajemnie o swoich uczuciach i obiecując, że już nigdy się nie rozstaną. Mały wciąż jest słaby i każdy wysiłek kosztuje go dużo siły, zaciskając jednak ręce na szyi Krzyśka, opowiada mu o ostatnich dniach i rehabilitacji. Z delikatnym grymasem niechętnie przyznaje, że czasem jeszcze go boli a leki są niedobre. Szybko jednak znika on z jego twarzy i uśmiechając się wesoło, chwali się swoimi postępami w leczeniu i ćwiczeniami, które specjalnie dla niego opracowaliśmy. Krzyś nawet na chwilę nie odrywa od niego wzroku, trzymając go mocno na swoich kolanach i potakując od czasu do czasu gdy Sebastian o coś zapyta. Dopiero gdy chłopiec między słowami wypowiada moje imię, wbija we mnie swój wzrok, uśmiechając się ciepło. Przez chwilę wpatruje się w nich cicho, niezdolna do najmniejszego ruchu. Bijące od nich ciepło i radość całkowicie mnie paraliżują, przenosząc w zupełnie inny świat. Pozbawiony bólu i zła choć wiem, że w naszej rzeczywistości jest to niemożliwe.
-Inga chodź do nas.-cichy głos chłopca wyrywa mnie z zamyślenia. Uśmiecham się delikatnie i podchodząc do nich wolno, chwytam jego rękę wyciągniętą w moją stronę. Kiedy tylko siadam na skraju łóżka Sebastian szybko wchodzi mi na kolana, opierając głowę na moim ramieniu. Zaczynam się cicho śmiać, widząc lekko zdezorientowane spojrzenie Krzyśka. Zapewne nie spodziewał się, że tak szybko nawiąże więzi z jego synem. Na początku byłam równie zaskoczona choć Sebastian już od pierwszych dni ukazywał niezwykłą łatwość w nawiązywaniu nowych znajomości.-Wiesz tato, Inga cały czas się mną opiekowała. Codziennie mnie masowała a później ćwiczyliśmy i bawiliśmy się. Nie odstępowała mnie na krok tak jak Ty, kiedy przyjeżdżasz ze zgrupowania.-wylicza szybko, podnosząc lekko głowę i wbijając wzrok w moje oczy. Uśmiecham się wesoło, muskając jego czoło, nos i oba policzki przez co zaczyna się śmiać, wiercąc się na moich kolanach.
-Tato jest zazdrosny.-stwierdza po chwili, uśmiechając się do mnie znacząco. Tym razem to ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu i mimo początkowych sprzeciwów malca, oddaje go w ręce Igły. On oczywiście do niczego się nie przyznaje, zarzucając mi jedynie, że w ciągu tygodnia przeciągnęłam mu syna na swoją stronę. Po raz kolejny stwierdza z uśmiechem, że jednak jestem czarownicą i odurzam wszystkich naparami z wielkiego kotła. W odpowiedzi proponuje mu jedynie kilka sesji z owym kotłem za co naturalnie obrywam poduszką. Tym razem grzecznie ignoruje jego zaczepki ze względu na Sebastiana, który wyraźnie zadowolony takim przebiegiem sytuacji zaczyna szaleć. Oboje postanawiamy więc ostudzić nieco jego zapędy niemal na siłę kładąc go do łóżka i nakrywając po samą szyje kołdrą. Uśmiechając się ciepło, muskam delikatnie policzek chłopca gdy zamyka znużone powieki. Tym razem jednak wiem, że jutro znów je otworzy i będziemy mogli spojrzeć w jego wesołe tęczówki, które tak pokochałam przez ten tydzień. Tak samo jak i samego Sebastiana, który jednym spojrzeniem czy uśmiechem potrafi sprawić, że wszystko nagle nabiera barw a nawet największe problemy odchodzą w zapomnienie. Mam nadzieje, że również jego one ominą i w jego życiu będzie przeżywał te piękne bo oboje z Krzyśkiem zasługują na wszystko co najlepsze.
-
Odcinek miał być dopiero po świętach dlatego przepraszam was za wprowadzenie w błąd. Ostatnio jednak wszystko tak szybko się zmienia, że najlepiej będzie jeśli nie będę już niczego planowała. Specjalnie dla was zmieniłam kolejność odcinków, ten powyższy miał być piętnasty. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że na święta przyda się tu w końcu nieco szczęścia i Krzyśka. Jego chyba przede wszystkim. W końcu mogę wam wiec obiecać, że pojawiając się w tym odcinku, zostanie już z nami na dłużej. Ostatnio zawaliłam sprawę i nie było go już bardzo, bardzo dawno ale teraz zacznie się to zmieniać.
Z dedykacją dla Blue. Wiesz, że wielbię i kocham wszystko co piszesz. Dziękuje też za te wszystkie słowa i ostatnie rozmowy. Mam nadzieje, że ten prezent Ci się spodoba.
Wesołych Świąt ;*
Przekraczam wolno kolejne metry korytarza, pchając przed sobą wózek inwalidzki. Uśmiecham się delikatnie, zaciskając dłonie na jego rączkach i zatrzymuje przed brązowymi drzwiami. Serce zaczyna bić mi jak szalone a w głowie pojawia się mnóstwo pytań, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Zaczynam się zastanawiać czy na pewno dobrze robię, czy to nie za wcześnie. Przygotowania tak bardzo nas pochłonęły, że całkowicie pominęliśmy inne aspekty. Dopiero w tej chwili dociera do mnie, że może nie jest jeszcze na to wszystko gotowy. Teraz jest jednak zbyt późno na odwrót. Roztrzęsioną ręką chwytam za klamkę, naciskając ją i uchylając delikatnie drzwi. Brunet na mój widok uśmiecha się szeroko, wskazując ręką bym weszła do środka.
-Przyszłaś pogratulować mi wygranej?-uśmiecha się słodko a w jego głosie można wyczuć nutkę ironii, którą zawsze mnie obdarza.
-Mogę pogratulować ale nie wiem czy zasłużyłeś, bo dzisiaj jakoś szczególnie to się nie popisałeś.-uśmiecham się szeroko, w ostatniej chwili uchylając się przed lecącą w moją stronę poduszką. Ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem, widząc jego niezadowolenie. Uśmiechając się pod nosem, podnoszę poduszkę i odrzucam ją tuż za głowę siatkarza.- Tak naprawdę to przyprowadziłam Ci gościa.
Szybko wychodzę na korytarz by po chwili wprowadzić wózek do pomieszczenia, ustawiając go przodem do mężczyzny. Sama natomiast cofam się pod ścianę koło drzwi, ułatwiając sobie ewentualną drogę ucieczki. Nie chcę im teraz przeszkadzać. Tak długo czekali na ten dzień, tak długo walczyli by znów spojrzeć w swoje oczy. Teraz pełne łez i lekkiego niedowierzania lecz przede wszystkim bezgraniczną miłością i szczęściem, o które ostatnio było tak trudno. Nie zawsze było tak jak sobie założyliśmy. Zdarzały się dołki i gorsze dni, kiedy wszystko się sypało i nawet najwięksi optymiści tracili swą pewność. Traciło to jednak znaczenie gdy z czasem wszystko powoli wracało do normy. Razem więc przeżywaliśmy wzloty i upadki, śmialiśmy się i płakaliśmy by odnieść dziś kolejny sukces.
Uśmiecham się pod nosem, widząc jak tulą się do siebie, zapewniając wzajemnie o swoich uczuciach i obiecując, że już nigdy się nie rozstaną. Mały wciąż jest słaby i każdy wysiłek kosztuje go dużo siły, zaciskając jednak ręce na szyi Krzyśka, opowiada mu o ostatnich dniach i rehabilitacji. Z delikatnym grymasem niechętnie przyznaje, że czasem jeszcze go boli a leki są niedobre. Szybko jednak znika on z jego twarzy i uśmiechając się wesoło, chwali się swoimi postępami w leczeniu i ćwiczeniami, które specjalnie dla niego opracowaliśmy. Krzyś nawet na chwilę nie odrywa od niego wzroku, trzymając go mocno na swoich kolanach i potakując od czasu do czasu gdy Sebastian o coś zapyta. Dopiero gdy chłopiec między słowami wypowiada moje imię, wbija we mnie swój wzrok, uśmiechając się ciepło. Przez chwilę wpatruje się w nich cicho, niezdolna do najmniejszego ruchu. Bijące od nich ciepło i radość całkowicie mnie paraliżują, przenosząc w zupełnie inny świat. Pozbawiony bólu i zła choć wiem, że w naszej rzeczywistości jest to niemożliwe.
-Inga chodź do nas.-cichy głos chłopca wyrywa mnie z zamyślenia. Uśmiecham się delikatnie i podchodząc do nich wolno, chwytam jego rękę wyciągniętą w moją stronę. Kiedy tylko siadam na skraju łóżka Sebastian szybko wchodzi mi na kolana, opierając głowę na moim ramieniu. Zaczynam się cicho śmiać, widząc lekko zdezorientowane spojrzenie Krzyśka. Zapewne nie spodziewał się, że tak szybko nawiąże więzi z jego synem. Na początku byłam równie zaskoczona choć Sebastian już od pierwszych dni ukazywał niezwykłą łatwość w nawiązywaniu nowych znajomości.-Wiesz tato, Inga cały czas się mną opiekowała. Codziennie mnie masowała a później ćwiczyliśmy i bawiliśmy się. Nie odstępowała mnie na krok tak jak Ty, kiedy przyjeżdżasz ze zgrupowania.-wylicza szybko, podnosząc lekko głowę i wbijając wzrok w moje oczy. Uśmiecham się wesoło, muskając jego czoło, nos i oba policzki przez co zaczyna się śmiać, wiercąc się na moich kolanach.
-Tato jest zazdrosny.-stwierdza po chwili, uśmiechając się do mnie znacząco. Tym razem to ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu i mimo początkowych sprzeciwów malca, oddaje go w ręce Igły. On oczywiście do niczego się nie przyznaje, zarzucając mi jedynie, że w ciągu tygodnia przeciągnęłam mu syna na swoją stronę. Po raz kolejny stwierdza z uśmiechem, że jednak jestem czarownicą i odurzam wszystkich naparami z wielkiego kotła. W odpowiedzi proponuje mu jedynie kilka sesji z owym kotłem za co naturalnie obrywam poduszką. Tym razem grzecznie ignoruje jego zaczepki ze względu na Sebastiana, który wyraźnie zadowolony takim przebiegiem sytuacji zaczyna szaleć. Oboje postanawiamy więc ostudzić nieco jego zapędy niemal na siłę kładąc go do łóżka i nakrywając po samą szyje kołdrą. Uśmiechając się ciepło, muskam delikatnie policzek chłopca gdy zamyka znużone powieki. Tym razem jednak wiem, że jutro znów je otworzy i będziemy mogli spojrzeć w jego wesołe tęczówki, które tak pokochałam przez ten tydzień. Tak samo jak i samego Sebastiana, który jednym spojrzeniem czy uśmiechem potrafi sprawić, że wszystko nagle nabiera barw a nawet największe problemy odchodzą w zapomnienie. Mam nadzieje, że również jego one ominą i w jego życiu będzie przeżywał te piękne bo oboje z Krzyśkiem zasługują na wszystko co najlepsze.
-
Odcinek miał być dopiero po świętach dlatego przepraszam was za wprowadzenie w błąd. Ostatnio jednak wszystko tak szybko się zmienia, że najlepiej będzie jeśli nie będę już niczego planowała. Specjalnie dla was zmieniłam kolejność odcinków, ten powyższy miał być piętnasty. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że na święta przyda się tu w końcu nieco szczęścia i Krzyśka. Jego chyba przede wszystkim. W końcu mogę wam wiec obiecać, że pojawiając się w tym odcinku, zostanie już z nami na dłużej. Ostatnio zawaliłam sprawę i nie było go już bardzo, bardzo dawno ale teraz zacznie się to zmieniać.
Z dedykacją dla Blue. Wiesz, że wielbię i kocham wszystko co piszesz. Dziękuje też za te wszystkie słowa i ostatnie rozmowy. Mam nadzieje, że ten prezent Ci się spodoba.
Wesołych Świąt ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz