wtorek, 31 lipca 2012

Osiem

Strach ma różne oblicza. Dobrze znamy jego zewnętrzne oblicza. Boimy się ciemności, latania, pająków, samotności, każdy z nas ma własne fobie. Bronimy się przed strachem na wszelkie sposoby. Zasypiamy przy zapalonym świetle, rozmawiamy o problemach ze znajomymi czy udajemy się do specjalistów. Istnieją jednak bardziej ukryte lęki, których nie jesteśmy świadomi lub do których nie chcemy się przyznać przed samym sobą. 
One są jednak zawsze obecne w naszym życiu, ujawniając się w najmniej oczekiwanym momencie. Niektórych lęk przed porażką motywuje do cięższej pracy. Innych wręcz paraliżuje, zakłócając zdolność racjonalnego myślenia.  Wszystko zaczyna malować się w czarnych barwach a my zaczynamy przygotowywać się na najgorsze. Jednak nie zawsze wszystko musi się tak kończyć. Strach od zawsze jest obecny w naszym życiu i tylko od nas zależy jak zamierzamy sobie z nim radzić.

Drzwi windy otwierają się wolno, ukazując nam ciemną przestrzeń parkingu. Pojedyncze lampy rozświetlają jego fragmenty, pozostałe pozostawiając w mroku. Niepewnie przekraczam próg windy, ciągnąc za sobą Magdę.  Drobna, zielonooka szatynka chwyta mocno moją rękę, rozglądając się nerwowo na boki. Otacza nas nieprzyjemne zimno, wywołujące poczucie dziwnej niepewności i niepokoju. Przełykam głośno ślinę widząc zarys ludzkiej sylwetki, opierającej się o kolumnę niedaleko mojego samochodu. Ściskam mocniej nasze splecione dłonie, ciągnąc ją jeszcze szybciej w stronę pojazdu. W tej chwili marzę jedynie by znaleźć się w jego wnętrzu i wyjechać stąd spokojnie. Krzysiek jest już z małym na górze więc mogę teraz spokojnie wrócić do siebie.
Sebastian ma się naprawdę dobrze. Poprzez wdrożenie sztucznej wentylacji organizmu  otrzymujemy coraz lepsze wyniki. Zaczyna martwić mnie jednak stan Krzyśka. Wiem, że wczoraj przez własną ciekawość i głupotę doprowadziłam do tego wszystkiego. Chciałam z nim dzisiaj porozmawiać ale zbył mnie skutecznie, twierdząc, że wyglądam jak czarownica i najlepiej będzie jak wrócę do domu żeby nie straszyć dzieci.  Krzyś jak zwykle szczery aż do bólu, a ja wzięłam sobie tą uwagę do serca. Teraz nie pokaże mu się na oczy, dopóki nie doprowadzę się do miarę normalnego stanu.
Niemal w błyskawicznym tempie dochodzimy do samochodu, starając się nie zwracać zbyt wielkiej uwagi na naszego towarzysza. On jednak wyraźnie nie ma zamiaru nam tak łatwo odpuścić. Przekręcam nerwowo klucz w zamku, coraz wyraźniej słysząc jego ciężki oddech. Chwytam klamkę by otworzyć drzwi jednak mężczyzna mnie uprzedza, chwytając mocno moje ramie i odwracając przodem do siebie. Przymykam oczy, doskonale znając ten dotyk. Jego szorstka dłoń, zaczyna drażnić moją skórę. Chwyta mój nadgarstek i wykręca go lekko, czując wyraźnie jaką reakcję to u mnie wywołuje. Magda podchodzi do nas, starając się nas rozdzielić jednak szybko wskazuje by poczekała na mnie w samochodzie. Nie chce jej mieszać w nasze problemy i narażać na niebezpieczeństwo.

Zaciskam mocno zęby i otwieram oczy, wbijając pewnie wzrok w jego oczy. Są dziwnie puste, zamglone i tak odległe. Brakuje w nich życia, tego blasku za który jeszcze nie dawno oddałabym wszystko. Teraz jednak między nami nie ma już nic oprócz chłodu i wzajemnej nienawiści. Obwiniamy się wzajemnie o rozpad naszego związku, choć wina leży po środku. Wiem, że ja również nie jestem święta. Jednak dla Damiana to nie wystarczy, nie odpuści dopóki nie wrócę albo nie stoczę się na dno. Wiem, że nie pozwoli mi zacząć życia od nowa. Jakiś czas temu stwierdził, że zbyt wiele we mnie zainwestował bym teraz tak po prostu odeszła. Dlatego nie mogę popełnić tego błędu i znów pokazać mu, że się boje i udało mu się mnie zastraszyć. Nie mogę dać mu tej satysfakcji. Muszę udowodnić, że doskonale radzę sobie sama i jestem na tyle silna by mu się przeciwstawić. Wyrywam szybko rękę z jego uścisku, odsuwając się od niego i opierając o drzwi samochodu. Na jego twarzy pojawia się jedynie ironiczny uśmiech. Mierzy mnie wzrokiem z pogardą, nachylając się do mojego ucha.
-Nie musisz się mnie tak bać-mruczy cicho, po czym odsuwając się już ode mnie, wybucha pustym śmiechem.
-Nie pochlebiaj sobie-warczę, odruchowo zaciskając dłonie w pieści. Nawet jeśli nie jest to najmądrzejszy gest z mojej strony.
-Gdybyśmy byli tutaj sami to..
-To co? Zabiłbyś mnie gdybym nie chciała wrócić do domu? Czy może zaciągnął tam na siłę i zrobił ze mnie niewolnicę?-przysuwam się do niego znacznie, tak, że niemal ocieramy się o siebie.

Wpatrując się pewnie w jego oczy, czekam spokojnie na jego reakcję. Wiem, że to jego słaby punkt. Gdzieś w głębi wciąż tli się jeszcze maleńka iskierka naszego uczucia, a on mimo wszystko nie potrafi mnie skrzywdzić. Czuje to choć nie raz pokazał mi, że jest zupełnie inaczej. Teraz jednak wpatrując się w jego oczy, przez ułamek sekundy widzę swojego dawnego Damiana. Wszystko jednak szybko znika i pozostaje jednak brutalna i bolesna rzeczywistość.
-Przekonamy się. Jeszcze będziesz błagać mnie o wybaczenie-stwierdza chłodno. Ostatni raz mierzy mnie uważnie wzrokiem, po czym odwraca się i po chwili znika za jedną z kolumn. Wypuszczam głośno powietrze, opierając się o drzwi samochodu. Dopiero teraz czuje jak miękną mi nogi a serce zaczyna szybciej bić. Otwieram drzwi i siadam bokiem na fotelu kierowcy, czując jak zaczyna robić mi się słabo. Jeszcze przed chwilą byłam gotowa stawiać mu opór i twardo stać przy swoim. Jednak z jego odejściem zaczynają opuszczać mnie wszystkie siły. Po raz kolejny zaczynam czuć się zbyt słaba na wojnę, która dopiero się rozpoczyna. Zaczynam zastanawiać się do czego jest jeszcze zdolny i co by się stało gdybym była sama. Wiem, że to nie jest taki ostatni raz i przy pierwszej, lepszej okazji znów się spotkamy. Muszę się chyba jakoś do tego przyzwyczaić a przede wszystkim przygotować psychicznie tak żeby nie był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Jedynie spokojem i opanowaniem mogę coś jeszcze zdziałać. Teraz jednak muszę przede wszystkim odpocząć i nabrać sił do dalszej pracy. Dzieci są najważniejsze i nie mogę pozwolić by ucierpiały przez moje kłopoty. Obracam się przodem do kierownicy i zamykam drzwi samochodu. Przekręcam kluczyk w stacyjce i po chwili wolno kierujemy się w stronę wyjazdu z parkingu, zostawiając za sobą to co się tam przed chwilą wydarzyło.

-
Miałam zrobić sobie przerwę ale chyba nie umiem wytrzymać bez pisania. Ostatnio tworzenie historii, stało się dla mnie cholernie ważnym elementem życia i chociaż nie mam chwilami czasu, siły i chęci to ciągle powstają nowe odcinki. Chciałabym wam również podziękować za waszą obecność i wszystkie komentarze, to wszystko jest dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieje, że was nie zawiodę i będziecie ze mną dalej.
Dzisiejszy odcinek nie jest może za wesoły, poprzedni też nie był pomimo obecności Krzysia ale w tym miejscu mogę wam obiecać, że to niedługo się zmieni i więcej szczęścia zawita w tym opowiadaniu. 
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz