wtorek, 31 lipca 2012

Trzynaście

Przyjaźń damsko-męska jest czymś specyficznym.  Dla wielu osób jest ona czymś niemożliwym, nieosiągalnym a może nawet nienormalnym.  Postrzegamy przedstawicieli tej drugiej płci jako możliwych partnerów, lecz nie przyjaciół. Czasem na siłę szukamy związków.  Nie dochodzi do nas, że przystojny brunet, który tak nam się podoba, może zostać powiernikiem naszych sekretów. Kimś, kto po prostu będzie gdy tylko zajdzie taka potrzeba.  Może nie zawsze będzie potrafił pomóc nam w wyborze nowej sukienki czy odpowiedzieć w jakiej fryzurze jest nam do twarzy.  Niemniej jednak warto się zastanowić czy są to wyznaczniki przyjaźni. Związku dusz, który potrafi przetrwać nawet najgorsze kryzysy.  Rozmowę o sukienkach można bowiem zastąpić dyskusją o piłce nożnej czy telefonach, pasjach, które dzielimy. Przyjaźń z mężczyzną bywa najpiękniejszym darem, jaki możemy otrzymać.  Cały czas należy jednak uważać, by nie przekroczyć cieniutkiej linii,  która dzieli ją od przyjaźni. Wtedy nasze relacje stają przed poważną próbą a my przed dylematem, czego tak naprawdę chcemy od tej drugiej osoby.  Bywa, że nie wychodzi i rozstajemy się z nieznośnym uczuciem zawodu.  Jest dla nas czymś ryzykownym, choć zawsze warto spróbować.  Oddać się jej w zupełności, bo nie ma nic piękniejszego od prawdziwej damsko-męskiej przyjaźni.

Niepewnie otwieram drzwi hotelowego pokoju, drugą ręką poprawiając niesforną grzywkę. W pierwszej chwili ukazuje mi się jedynie ręka, trzymająca słoiczek mojego ulubionego dżemu. Uśmiecham się pod nosem, domyślając się do kogo należy i chwytam ją mocno, wciągając mężczyznę do pokoju.  Czymś nieprawdopodobnym  byłoby jednak gdyby przyszedł do mnie sam.  Tuż za Samikiem do środka niemal jak burza wpada Pierre, od razu się na mnie rzucając.
Przytula mnie z całej siły do siebie i unosząc delikatnie do góry, obraca się wokół własnej osi. Zaczynam się cicho śmiać, czując jak moje nogi swobodnie falują w powietrzu. Brakowało mi tego, jak i wielu innych rzeczy związanych z moimi wariatami. Wydaje mi się, że dopiero teraz po tak długim rozstaniu zaczynam tak naprawdę doceniać ich obecność, przyjaźń i oddanie. Nie wspominając nawet o ich radości na mój widok. Nie pamiętam by ktokolwiek ostatnio tak bardzo cieszył się na wieść o spotkaniu ze mną. Większość raczej ucieka od ludzi, którzy posiadają jakiekolwiek problemy, nie mając najmniejszego zamiaru by choć zaoferować pomoc.  Każdy z nas codziennie boryka się z przeciwnościami losu. Niektórzy doskonale sobie z nimi radzą, innym idzie nieco gorzej. Prawdziwa sztuka polega jednak na tym by w gorszej chwili, udzielić pomocy również komuś innemu, odsuwając własne sprawy na dalszy plan. Kto wie, czy kiedyś ktoś nie postąpi tak samo wobec nas.

Bez najmniejszego oporu pozwalam by posadzili mnie na łóżku, zajmując miejsca po obu moich stronach. Oparci o zimną ścianę i mocno do siebie przytuleni, zaczynami wspominać stare, dobre czasy. Co jakiś czas wybuchamy głośnym śmiechem, wypominając sobie nawzajem głupoty, które najczęściej razem popełnialiśmy. Wszystko byłoby jednak zbyt piękne aby mogło być prawdziwe. Mimo usilnych prób odwiedzenia ich od tego pomysłu, dość szybko zaczynamy schodzić na temat mojego małżeństwa. Oboje okazują się dobrze poinformowani i doskonale znają ostatnie wybryki Damiana, nie pozostawiając na nim suchej nitki. Obiecują mi też, że odpowiednio się nim zajmą jeśli tylko wejdzie im w drogę. Kwituje to jedynie cichym westchnięciem i delikatnie opieram głowę na ramieniu Pierr'a, przymykając delikatnie oczy. Nie chcę by mieszali się w to wszystko i mieli z nim jakikolwiek kontakt. Nie wiadomo co może mu strzelić do głowy w takiej sytuacji  a ja i bez tego mam dość problemów. Próbuje ich więc uspokoić tłumacząc, że nie warto się nim przejmować jednak to denerwuje ich jeszcze bardziej. Oczywiście mi również się dostaje. Samik wypomina mi, że o wszystkim musieli dowiedzieć się od osób trzecich choć po mojej przyjaźni oczekiwali większej szczerości. Pierre szybko go popiera,  grożąc mi przy tym palcem by był to ostatni taki raz. Kiedy kiwam głową na znak zgody i cicho przepraszam, wybucha radosnym śmiechem, dociskając mnie jeszcze mocniej do siebie. Lekko zdezorientowana zerkam na Samice jednak on wzrusza jedynie ramionami, uśmiechając się przy tym wesoło.

Za wszelką cenę staram się zachować powagę choć wciąż nasilający się śmiech Pierr'a, wcale nie ułatwia mi zadania. Tym bardziej, że Guillaume idąc śladem swojego przyjaciela również zaczyna się śmiać, wbijając mi przy okazję palec w żebra. Przyjmujący doskonale wie, że to jeden z moich najsłabszych punktów i gdy tylko zaczynam wyginać się na wszystkie strony, jeszcze bardziej się nakręca. Pujol oczywiście szybko łapie o co chodzi koledze i mimo moich błagań dość chętnie przyłącza się do 'zabawy'. Dopiero gdy zaczynam piszczeć i rzucać niemal po całym łóżku, dają mi spokój, przybijając sobie piątki. Chwytają mocno moje ramiona i przyciągają na moje dawne miejsce, uśmiechając się do siebie głupio i wciskając mi w ręce paczkę moich ulubionych ciasteczek. Zerkam na nich nieco zdezorientowana, szukając w tym geście kolejnego podstępu jednak wydaje się, że nie mają zamiaru dalej mnie torturować. Wzdycham więc z ulgą, wyciągając z paczki pierwsze ciastko.
-Gdzie tak właściwie jest Miśka? Obiecała, że wpadnie do mnie.-wbijam uważnie wzrok w Pierr'a, właściwie od niego oczekując odpowiedzi. Powinien przecież wiedzieć gdzie podziewa się jego dziewczyna. Brunet w odpowiedzi wzrusza jedynie ramionami a ja zaczynam się zastanawiać czy aby nie doszło między nimi do jakiegoś konfliktu.
-Obraziła się bo Pierre nie chciał zaspokoić jej potrzeb.-odpowiada szybko Sami, ponownie zanosząc się śmiechem. Czuje, że kąciki moich ust mimowolnie unoszą się w górę choć widząc minę Lwa, szybko się uspokajam. Problem mojego przyjaciela, jest moim problemem.
-Zbierałem siły na spotkanie z Tobą.-przyznaje szczerze, puszczając mi oczko. W tej chwili zaczynam się bać. Na Samiego oczywiście nie mogę liczyć. Znając życie sam jest gotowy pomóc przyjacielowi w wykorzystaniu i zadręczeniu mojej na dobre mojej skromnej osoby.

-A Romain?-moja ostatnia deska ratunku. Jeśli on mi nie pomoże, nikomu już się to nie uda a zaczynało się tak niepozornie. Przyglądam im się z lekkim przerażeniem, modląc się w duszy by choć dziś mi odpuścili. Nadzieja przecież zawsze umiera ostatnia.
-Pewnie ją teraz pociesza.-Samik uśmiecha się głupkowato, w ramach bezpieczeństwa odsuwając się nieco ode mnie i rozgrywającego.-Żeby życie miało smaczek raz bialutki, raz mulatek.
Tym razem mimo groźnej miny i zabójczego spojrzenia Pierr'a, nie wytrzymuje i razem z Guillaume wybuchamy donośnym śmiechem. Właściwie to chyba jego reakcja wywołuje u nas kolejne ataki dzikiego śmiechu. Sama myśl, że Romain może w tej chwili pocieszać Miśkę nie jest już taka śmieszna. Gdy tylko wszystko do mnie dochodzi i udaje mi się nieco uspokoić, przytulam się mocno do biednego bruneta.
-Nie przejmuj się Lewku. Przecież wiesz, że Samik cierpi na różne zaburzenia i nie warto przejmować się tym co wygaduje.-stwierdzam, na co ten uśmiecha się złośliwie w stronę kolegi.  Mój mały plan, poprawienia mu nastroju można udać za udany. Nie udaje mi się jednak przewidzieć skutków, które następują niewiarygodnie szybko. Samica w akcje zemsty na tyle mocno chwyta moje kolano, że po kilku sekundach zaczynam skręcać się tuż pod jego nogami, błagając by mi odpuścił. Nic takiego jednak nie następuje.  W pomieszczeniu rozlega się dzikie 'tuuuulimy' i już po chwili czuje jak zwalają się na mnie swoimi wielkimi cielskami, przygniatając do materaca. Mogłam domyślić się, że tak to się wszystko skończy chociaż chciałam tylko porozmawiać jak cywilizowany człowiek.

-
Dzisiejszy odcinek powstał właściwie tylko i wyłącznie przez mój durny sen z Samikiem i Lwem w rolach głównych.  Postanowiłam ich więc wcisnąć tutaj, chociaż nie wiem czy jeszcze się pojawią.  Może to był ten jeden, jedyny raz. Jeszcze niedawno chciałam nadać im nieco ważniejsze role w opowiadaniu,  ale po napisaniu kilku rozdziałów do przodu, nie wiem jak mogłabym ich tutaj wcisnąć. Niemniej jednak w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć tego na pewno. Możliwe, że pojawią się w najmniej oczekiwanym momencie i  zmienią dosłownie wszystko. To jednak będzie moja, mała niespodzianka.
Powtarzam się, ale kocham Krzysia. Dzięki niemu każdy dzień jest nieustannym oczekiwaniem i odliczaniem godzin do kolejnego wtorku. Teraz tylko o tym myślę i tylko to się liczy.
 Nie jestem pewna czy pojawi się tutaj coś przed świętami dlatego w tym miejscu chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego. Dużo radości, miłości, szczęścia i spokoju a także spełnienia wszystkich marzeń.
Wesołych świąt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz