Zauroczenie
jest dość specyficznym, ale też trochę nienaturalnym okresem w naszym
życiu. Początkowo przechodzimy przez etap euforii. Wówczas napięcie
emocjonalne rośnie, a fascynacja drugą osobą sprawia, że nie widzimy nic
poza nią. Nie dostrzegamy jej wad, zachwycając się, natomiast
zaletami i wrodzona cudownością. Myśli o drugiej połówce nie dają nam
spokoju, a naszym jedynym zajęciem staje się odliczanie czasu do
następnego spotkania. Chcemy spędzać ze sobą ja najwięcej czasu. Czasem
zaczynamy nawet planować wspólną przyszłość. Bywa, że zauroczenie
zaczyna przeradzać się w coś głębszego. Pojawia się zainteresowanie
drugą osobą taką, jaka jest, w relacji pojawia się intymność, zaufanie i
przyjaźń. Wtedy jest szansa na miłość. Czasem jednak, gdy
'czar pryska' i zaczyna się normalne życie, gdzie opieranie się na
uczuciach nie jest wystarczające, nadchodzi krytyczny moment dla
związku. Zaczynamy dostrzegać wady partnera i zastanawiać czy aby na pewno jesteśmy w stanie je zaakceptować. Zdarza się, więc,
że wiele związków rozpada się po kilkumiesięcznej fascynacji.
Zakochanie niewątpliwie jest stanem przyjemnym, dodającym nam energii i
chęci do życia. Jednak nie zawsze wystarcza to do zbudowania trwałej relacji.
Uśmiecham
się delikatnie, uważnie obserwując z trybun każdy ruch szatynki.
Zorganizowanie tej akcji charytatywnej okazuje się być strzałem w
dziesiątkę. Podobnie zresztą jak sprowadzenie maluchów z pobliskich
szpitali. Dla wielu z nich spotkanie z światową gwiazdą siatkówki jest
spełnieniem największych marzeń. Dlatego też na początku ich speszenie
sięgało do granic możliwości, choć, teraz gdy zabawa się zaczyna, wszystkie bariery zaczynają się kruszyć. Nie ma już sportowców, którzy po wszystkim wrócą do pracy, by walczyć o kolejne trofea i dzieci, których celem jest powrót do zdrowia. Jest grupa ludzi kochających to, co robią i wkładających w to
całe serce. Delikatna rozgrzewka poprowadzona przez samego Gibę na
pewno jest czymś niesamowitym. Choć większą uwagę przykuwają łzy w jego
oczach, kiedy jeden z malców nazywa go po prostu wujkiem. Siatkarz z uśmiechem, pochyla się w jego stronę, by zamknąć chłopca w swoim silnym uścisku. Na ten widok moje usta mimowolnie wyginają się w górę, a po policzku spływa samotna łza, którą szybko ścieram koniuszkiem rękawa. Niewątpliwie to właśnie dla takich chwil warto żyć. Chwilę po rozgrzewce wszyscy zaczynają dzielić się na kilka drużyn, by
walczyć o pierwsze miejsce w naszym małym turnieju. Boisko naturalnie
zostało specjalnie przygotowane na potrzeby naszych dzieciaków. Nagrody,
póki co są wielką niespodzianką, choć założę, że każdemu się spodobają.
Uśmiecham się szeroko, kiedy Misiek schodząc z boiska, kieruje się wolno w moją stronę. Mój, kochany Michaś specjalnie przyjechał do Rzeszowa, by
wziąć udział w zabawie. On oczywiście uparcie twierdzi, że to z
tęsknoty postanowił namówić mamę do tej podróży, choć ja i tak wiem
swoje. Nie zmienia to jednak
faktu, że jestem cholernie szczęśliwa z jego obecności. W końcu nie
widzieliśmy się prawie dwa tygodnie. Dokładnie dwanaście dni minęło od
jego wyjazdu a ja czuje, jakby to
było lata. Każdy dzień bez niego jest prawdziwą udręka. Wszystkie
dzieci są cudowne i kocham je równie mocno. Mają swoje wady i zalety,
odmienne charaktery i zdania w wielu kwestiach. Wydaje się, że jedyne co
ich łączy to ogromna chęć walki i siła, o której wielu z dorosłych może jedynie marzyć. Misiek jest jednak
wyjątkowy. Specyficzny w stylu bycia i czasem trudny do okiełznania.
Zna swoją wartość i mimo młodego wieku, uparcie dąży do upragnionych
celów. Dla mnie jest jak syn. Ten upragniony, którego w moim życiu
jeszcze do niedawna brakowało. Teraz mam jego, nawet, jeśli
ostatnio nie widujemy się zbyt często. Jest również Sebastian. Młody
Ignaczak od jakiegoś czasu staje się coraz ważniejszą osobą w moim
życiu. Widocznie stara się zapełnić lukę po Miśku i jak na razie idzie
mu to
całkiem nieźle. Zagryzam delikatnie wargi, chwytając Michała w pasie i
unosząc w powietrzu, pomagam mu usiąść obok siebie na jednej z wyższych
trybun. Odgarniam kosmyk niesfornych włosów z jego czoła i muskam je
delikatnie, kiedy on obejmuje mnie lekko w pasie. Obserwujemy przebieg
pierwszego meczu, wymieniając się krótkimi uwagami na temat gry. Trzeba
przyznać, że wychodzi, im to całkiem nieźle. Dzieciaki bawią się i śmieją, a to jest przecież dla nas najważniejsze.
Mój wzrok ponownie przyciąga szatynka stojąca pod jedną ze ścian w
towarzystwie dwóch dobrze znanych mi siatkarzy. Uśmiechnięta od ucha do
ucha, wpatruje się w nich niczym w obrazek. Podobnie zresztą jak oni w
nią, a ich śmiech co jakiś czas rozchodzi się po sali. Ostatnio ich
relacje rozwijają się w jednoznacznym dla mnie kierunku. Magda co prawda
skutecznie unika tematu, choć
ja wiem, że coś się dzieje. Nigdy nie widziałam jej w tak dobrym
humorze. Potrafi od rana do nocy zasuwać po ośrodku, zachowując przy tym
niesamowitą energię i świeżość.
-Magda się zakochała-stwierdza Misiek, zauważając jak wpatruje się w ową trójkę.
W
odpowiedzi kiwam jedynie głową, mierzwiąc jego przydługawe już włosy.
Niewątpliwie młody ma rację. O poważnym uczuciu jak na razie nie ma co
mówić. Nie wiadomo też co będzie, kiedy obiekt jej westchnień wyjedzie. W końcu żaden z nich nie może jak na razie zostać tutaj na stałe. Jeśli jednak ma być z tego coś poważnego to przyszłe rozstanie będzie dla nich pierwszą próbą. Jak na razie nie ma się jednak czym martwić. Szczerze ciesze się, że spotkało ją nawet to
zwykłe zauroczenie. Magda jest szczęśliwa i to powinno być dla nas
najważniejsze. To co będzie dalej zależy już tylko od niej samej. My
możemy jedynie kibicować i wspierać w ewentualnych chwilach zwątpienia.
Dodawać otuchy i być, kiedy będzie potrzebowała porady. Kto wie może
kiedyś będzie nam dane zobaczyć ją w białej sukni z długim welonem. Oczywiście wszystko w swoim czasie. Patrząc na nią w tej chwili, muszę przyznać, że w białym jest jej wyjątkowo do twarzy.
-
Miało być zupełnie, inaczej, a wyszło jak zawsze. Obiecywałam wam Argentyńczyków i robiłam wszystko, żeby ich tutaj wcisnąć a przy okazji też rozwinąć ich wątki, ale nic z tego nie wyszło. Teraz zaczynam się wręcz zastanawiać czy
pojawienie się ich tutaj było dobrym pomysłem, skoro nie umiem teraz o
nich pisać. W ogóle wszystko ostatnio wychodzi mi na odwrót i chyba mój
słomiany zapał daje mi o sobie znać. Mam tylko nadzieje, że jakoś to
dociągnę do końca.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz