wtorek, 31 lipca 2012

Dwadzieścia cztery

Przychodzą w życiu takie chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść chwili. Przestać zastanawiać się nad każdym krokiem i posłuchać głosu serca. Mamy, wtedy szanse przeżyć coś niezapomnianego i magicznego. Jedne z tych chwil, które już zawsze będziemy wspominać. Wracając do nich z nutką rozczulenia i żalu z powodu mijającego czasu. Często boimy się ryzyka. Lubimy swoje spokojne życie, powoli przyzwyczajając się do pojawiającej się w, nim rutyny. Opracowany co do minuty plan dnia, zapewnia nam przewidywalność i pewność następnych ruchów. Zabijając tym samym całą radość jaką możemy czerpać z każdej chwili i spotykających nas niespodzianek. Podejmowanie ryzyka zawsze jest dla nas trudne i zawsze może łączyć się ze stratą czegoś ważnego. Warto jednak czasem postawić wszystko na jedną kartkę, by zyskać jeszcze więcej.

Przyglądam się z rozbawieniem szatynce znad ogromnej sterty dokumentów. Chwila odpoczynku od papierkowej pracy w fundacji właśnie tak się kończy. Nie mogłam
jednak zrzucić tego na Madzię czy Wojtka tylko z powodu spraw sportowych. Ostatnio i tak zbyt wiele zajęć zwaliło, im się na głowę a ja mam świadomość, że nie pomagałam, im wystarczająco. Teraz to wszystko ma się jednak zmienić. Wojtek tydzień temu wyruszył na wysłużone wakacje. Kolejna ma być właśnie Magda, choć do tej pory szatynka broniła się przed tym jak mogła. Od niedawna zaczyna się jednak wahać a ja chyba wiem, kto jest tego powodem. Zaczynam się cicho śmiać, gdy nieśmiało wspomina o swoim zmęczeniu i kilku dniach wypoczynku, które pozwoliłyby jej nabrać energii i ochoty do pracy. Powoli zaczynam domyślać się, o co albo o kogo tak naprawdę jej chodzi. Wręcz nie mogę się powstrzymać aby nie podpytać ją o jakieś drobne szczegóły. Przy okazji poruszając jego temat, na co rumieni się uroczo, spuszczając wzrok. Wszystko to potwierdza moje przypuszczenia. Odsuwając wszystkie dokumenty na bok, przysuwając się jeszcze bliżej do biurka i chwytając ją za rękę. Wiem, że potrzebuje teraz mojego wsparcia. Pewności, że podejmuje właściwą decyzję i nie będzie jej żałować. Tego nie mogę jej obiecać, choć zrobię wszystko aby tak było.
-Sebastian zaprosił mnie na tydzień do Włoch-przyznaje cicho, spuszczając wzrok
a jej policzki zaczynają przypominać kolorem dojrzałą wiśnię. Wiem, że bardzo to wszystko przeżywa. Zawsze sprawy fundacji i dzieci były na pierwszym miejscu. Ostatnio jednak zaczęło się to nieco zmieniać, a ona w końcu zaczęła myśleć o sobie. Dbać o własne potrzeby i zabiegać o nie. Czasem tylko ma z tego powodu wyrzuty sumienia i za bardzo się tym przejmuje, ale cały czas nad tym pracujemy.-W końcu wybrałam, wiesz? Nie wiem, czy to się uda, ale chcę spróbować.

Uśmiechając się szeroko, podchodzę do szatynki,
by przytulić ją z całej siły. Domyślam się, jak wiele siły musiała kosztować ją ta decyzja. Jeszcze niedawno obie potrafiłyśmy przepłakać cały wieczór, mając świadomość w jak beznadziejnej sytuacji znajduje się szatynka. Najgorsza była myśl, że tak naprawdę to ona doprowadziła do tej sytuacji. Niewinny flirt z dwójką przyjaciół, przerodził się w istne piekło dla Madzi. Na szczęście po ich wyjeździe wszystko nieco się uspokoiło. Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że zdecyduje się na utrzymywanie z nimi kontaktu. Wydawało się wręcz, że powoli wraca do siebie i zapomina o ich obecności w swoim życiu. Dopiero w tej chwili zaczynam dostrzegać jak wiele wydarzeń w jej życiu przegapiłam. Zajęta swoimi sprawami, przestałam o to wypytywać. Kiedy przepraszam, za to Madzię, ona uśmiecha się jedynie, muskając jedynie mój policzek. Dawno już nie widziałam jej aż tak szczęśliwej. Dlatego też nie chcąc tracić cennego czasu, chwytam swoją torebkę i ciągnąc ją za rękę, wyprowadzam z budynku. Niestety, papierkowa robota musi jeszcze poczekać. Znając życie pewnie zabiorę wszystko do domu, by do rana jakoś się z tym wszystkim uporać. Teraz musimy jeszcze zrobić porządne zakupy przed jej wyjazdem. Spędzić jak najwięcej czasu, póki jest tylko moja i nie muszę się nią z nikim dzielić. Szatynka śmieje się ze mnie, wypominając mi przy tym zazdrość. Prawdę mówiąc, coś w tym jest i, chociaż nie chcę, to muszę się z nią zgodzić. Gdzieś w głębi duszy, czuje się zagrożona i wiem, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej.

W końcu w jej życiu pojawia się ktoś równie ważny, a może nawet ważniejszy ode mnie. Wcześniej byłyśmy zawsze razem i każdą wolną chwilę poświęcałyśmy na wspólne zakupy
czy babskie wieczorki przy butelce dobrego wina. Teraz zapewne będziemy musiały, choć w pewnym stopniu ograniczyć te spotkania. Nie zmienia to jednak faktu, że jej szczęście zaczyna udzielać się również mi. Moja mała Madzia w końcu szczęśliwie się zakochała i to jest teraz najważniejsze. W drodze do centrum handlowego, postanawiam nieco podpytać o szczegóły ich planów na ten tydzień. Z uwagą słucham, jak opowiada o zabytkach, które chciałaby zwiedzić i pięknych plażach, do tej pory oglądanych jedynie w katalogach. Niewątpliwie wycieczka do Włoch jest spełnieniem jej marzeń. Uśmiecham się pod nosem, gdy nieśmiało wspomina też o rodzicach siatkarza, którzy mają się tam pojawić. Może się wydawać, że to wszystko dzieje się za szybko. Oboje się są już jednak dzieci, a dla niej to znak, że jest traktowana poważnie. Daje jej to pewność, pozwalającą na podjęcie ryzyka. Związek na odległość na pewno będzie dla nich trudnym doświadczeniem. Magda stwierdza jednak , że traktuje to jako pierwszą próbę ich uczucia. Nie chce rezygnować z swojego życia i pracy, by przeprowadzić się do niego. Wszystko to wiążę się dla niej zbyt dużym ryzykiem, na które nie jest jeszcze gotowa. Obie wiemy, że na wszystko przyjdzie jeszcze czas i wybieganie w przyszłość nie ma najmniejszego sensu. Najważniejsza jest teraźniejszość i tak długo wyczekiwane uczucie uczucie, które powoli zaczyna się pojawiać w jej życiu.

-
Przepraszam, że dopiero teraz ale walka z onetem skutecznie zniechęca mnie do dodawania odcinków.  Szczerze powiedziawszy mam już dość tego śmiesznego portalu.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz