Poczucie winy towarzyszy w życiu każdego z nas, a wyrzuty sumienia to
normalne doświadczenie dla wielu z nas. Mogą być one dla nas bodźcem,
bolesnym wstrząsem pobudzającym nas do zmian. Pomagają nam przyznać się
przed sobą i innymi, że postąpiliśmy źle. Dzięki, nim uczymy się na własnych błędach, wyciągając z błędnych zachowań wnioski. Nigdy nie cofamy się w przeszłości, by uświadomić sobie, jak wiele błędów popełniliśmy. Robimy, to by na zdobytych doświadczeniach w podobnej sytuacji postąpić, inaczej. Uniknąć powstałych, wtedy nieporozumień i cierpienia. Wyrzuty sumienia są konsekwencją pewnych czynów. Często, gdy kogoś zranimy, nawet nieświadomie jest nam z tym później źle. Zaczynają nad dręczyć myśli, przez, które
nie potrafimy normalnie funkcjonować. Po jakimś czasie zaczynamy
dostrzegać błędy w swoim postępowaniu i jak najszybciej chcemy je
naprawić. 'Normalne' poczucie winy jest więc czymś normalnym. Czymś
co pozwala ciągle uczyć się i wyciągać wnioski z własnych przeżyć. Czymś
co pozwala nam stać się lepszymi ludźmi.
Zabawa powoli dobiega
końca. Zmęczone i zadowolone maluchy zaczynają opuszczać halę pod
nadzorem swoich opiekunów. Uśmiecham się ciepło, kiedy
jedna z dziewczynek podbiega do mnie i przytulając się mocno, dziękuje
za wszystko. Schylając się delikatnie muskam oba jej policzki, po czym
wskazuję jej Magdę jako pomysłodawczynię i organizatorkę całej imprezy.
Dziewczyna odrywa się ode mnie i w podskokach biegnie w kierunku
szatynki, już po chwili ginąc w jej serdecznym uścisku. Obie wymieniają
jeszcze kilka zdań, by roześmiać się serdecznie, kierując się razem w stronę opiekunki dziewczynki. Uważnie ją obserwuje, kiedy
kobieta w średnim wieku pomaga jej ubrać żółty sweterek i chwytając
małą za rękę, powoli wyprowadza z hali. Dziewczynka odwraca się tuż
przed drzwiami, machając do mnie, co też szybko odwzajemniam. Ciepło
jakie wypełnia teraz moje ciało jest nie do opisania. Widząc ich radość
i zapał do zabawy, wiem, że wszystko, co
robimy ma sens. Dzieciaki nabierają tutaj niesamowitej energii i
zaczynają wierzyć, że ich powrót do zdrowia jest możliwy. Otwierają się
przed nami, wpuszczając nas do swojego świata. Obdarzają nas ogromnym
zaufaniem a my możemy jedynie zrobić wszystko aby ich nie zawieść.
Zaczynam
się mimowolnie śmiać, czując jak ktoś obejmuje mnie w pasie i podnosząc
do góry, zaczyna obracać się wokół własnej osi. Moje nogi zaczynają
swobodnie falować w powietrzu, a włosy oplatają szyje twarz. Wirujemy
tak do czasu, aż mojemu 'napastnikowi' nie zaczyna kręcić się w głowie.
Zaczynamy obracać się coraz wolniej, aż w końcu stajemy. Chwiejąc się
jeszcze na nogach, chwytam mocno jego rękę, ciągnąc za sobą w stronę
drewnianych trybun. Siadamy na najniższej z nich, a ja opieram
delikatnie głowę na jego ramieniu, przymykając delikatnie oczy. Jestem
wykończona. Cały dzień w takim zamieszaniu i hałasie, daje teraz o sobie
znać. Najchętniej wskoczyłabym teraz do ciepłego łóżka i porządnie
wyspała. Czeka nas jednak
jeszcze mnóstwo czasu. Musimy posprzątać całą halę, położyć nasze
dzieciaki do łóżek i zająć się dokumentami. Ostatnio nieco zaniedbałam
papierkową pracę, co teraz się na mnie odbija. Dziś przez nie czeka
mnie ciężka noc w gabinecie. Podnoszę głowę czując jak Krzysiek
obejmuje mnie ramieniem, przyciągając mnie nieco do siebie. Tak, to on
niespodziewanie na mnie napadł. Ostatnio coraz częściej zdobywa się na
takie gesty. Oczywiście to nic wielkiego, choć wcześniej nigdy się tak nie zachowywał wobec mnie. W przeciągu ostatnich tygodni wiele się jednak między nami zmieniło. Właściwie to
wciąż się zmienia. Wciąż się do siebie zbliżamy. Niemal codziennie
rozmawiamy, poznając się z nieco innej strony. Przede wszystkim spędzamy
w trójkę mnóstwo czasu. Staramy się poświęcać całą uwagę Sebastianowi,
żeby przez cały czas czuł się potrzebny i kochany. Mały potrzebuje
tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Igła korzystając z tego, że
tak dobrze dogaduje się z młodym, często mi go podrzucam, kiedy sam nie może się, nim zająć. Ciągle powtarza, że sama tego chciałam, tak się nimi zajmując. Dla mnie naturalnie to
czysta przyjemność, a czas spędzony z Sebastianem jest dla mnie czymś
fantastycznym. Czasem tylko czuje się przy nich dziwnie. Nie chcę, by ktokolwiek myślał, że próbuje zająć miejsce Iwony. Wiem jednak , że czasem to tak wygląda. Ludzie znają sytuację z gazet czy relacji innych i oceniają. Widząc jak nieraz na mnie patrzą, sama zaczynam zastanawiać się czy na pewno powinnam być tak blisko. Może lepiej po prostu odpuścić. Pozwolić, by zaczęli wszystko od nowa już beze mnie. Są wystarczająco silni, by
poradzić sobie beze mnie. Zagryzam dolną wargę, wbijając wzrok w
Krzyśka. Brunet uważnie obserwuje Sebastiana nadal biegającego po sali
za piłką i dopiero po dłuższej chwili odwraca głowę w moją stronę,
uśmiechając się przy tym szeroko.
-Mam wyrzuty sumienia-wymrukuje po kilku minutach bezsensownego wpatrywania się w jego tęczówki i zastanawiania nad tym czy w ogóle powinnam zaczynać ten temat.
-Okradłaś kogoś, zabiłaś, a może zgwałciłaś i porzuciłaś?-Krzyś uśmiecha się jeszcze szerzej, o ile to możliwe, mierzwiąc moją grzywkę.
-Tak,
Ciebie. Nie mów mi, że nie pamiętasz?-unoszę delikatnie jedną brew,
przyglądając mu się uważnie. Ledwo powstrzymuje się przed wybuchem
śmiechu, gdy robi smutną minę, kręcąc głową niczym małe dziecko.-Żałuj
teraz w takim razie. Co to była za noc, nawet sobie nie wyobrażasz co się działo.
-Wiesz, tak naprawdę to
jeszcze nic straconego. Dzisiaj wieczorem u mnie? Odwiozę tylko
młodego do babci, żeby nikt nam nie przeszkadzał.-wyszeptuje, oglądając
się na boki tak jakby bał się, że ktoś może usłyszeć naszą rozmowę. W
pierwszej chwili staram się jeszcze zachować powagę. Widząc jednak jak sam powstrzymuje się od tego, by nie wybuchnąć śmiechem, czuję jak kąciki moich ust mimowolnie wyginają się mimowolnie.
-Pomarzyć to
sobie możesz.-uśmiecham się złośliwie, odpychając go od siebie
delikatnie. Spuszczam głowę i wbijam wzrok w dłonie, słysząc jego
wesoły śmiech. Uwielbiam, gdy to robi. Przez ten krótki czas zdążyłam się już przyzwyczaić i polubić te jego wybuchy radości. Mam jednak wrażenie, że tym razem nieco przesadziliśmy. Pozwoliliśmy sobie na zbyt wiele, a a ja zaczynam czuć się dość dziwnie. Zagryzam delikatnie dolną wargę, wyginając palce dłoni-Wiesz, o co mi chodziło.
-Tak
musiało być-muska delikatnie mój policzek, zeskakując z trybun.
Wymuszam delikatny uśmiech, odprowadzając go wzrokiem. Przyglądam mu
się z uwagą, gdy razem z Sebastianem zaczyna odbijać piłkę na jednej z
części boiska. Każdego dnia zauważam między nimi coraz bardziej
podobieństw. Niemal ten sam sposób poruszania, gesty czy charakter. Widać też jak bardzo Krzysiek jest ważny dla Sebastiana. Chłopiec cały czas szuka z, nim kontaktu, domaga się bliskości i robi wszystko, by
cały czas być w centrum jego zainteresowania. Jest niesamowity.
Otoczony ludźmi, którzy go kochają, wydaje się być zupełnie normalnym
dzieciakiem bez większych zmartwień. Ostatnio coraz rzadziej pozwala
sobie na chwile słabości. Wydaje się, że powoli zaczyna godzić się z
nową sytuacją.
-
Długo zastanawiałam się nad sensem dodawania
tego odcinka. Napisany ponad dwa miesiące temu przestał mi nagle pasować
do całości, choć jeszcze niedawno należał do jednego z moich
ulubionych. Ostatnio jednak wiele się zmieniło, w tym ja i moje
podejście do wielu spraw. Wydaje mi się, że pisanie przychodzi mi coraz
trudniej. Ten odcinek przedłuża nieco opowiadanie, a ja zyskam dzięki
temu nieco więcej czasu na napisanie jeszcze czegokolwiek.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz