wtorek, 31 lipca 2012

Dwadzieścia jeden

Poczucie winy towarzyszy w życiu każdego z nas, a wyrzuty sumienia to normalne doświadczenie dla wielu z nas. Mogą być one dla nas bodźcem, bolesnym wstrząsem pobudzającym nas do zmian. Pomagają nam przyznać się przed sobą i innymi, że postąpiliśmy źle. Dzięki, nim uczymy się na własnych błędach, wyciągając z błędnych zachowań wnioski. Nigdy nie cofamy się w przeszłości, by uświadomić sobie, jak wiele błędów popełniliśmy. Robimy, to by na zdobytych doświadczeniach w podobnej sytuacji postąpić, inaczej. Uniknąć powstałych, wtedy nieporozumień i cierpienia. Wyrzuty sumienia są konsekwencją pewnych czynów. Często, gdy kogoś zranimy, nawet nieświadomie jest nam z tym później źle. Zaczynają nad dręczyć myśli, przez, które nie potrafimy normalnie funkcjonować. Po jakimś czasie zaczynamy dostrzegać błędy w swoim postępowaniu i jak najszybciej chcemy je naprawić. 'Normalne' poczucie winy jest więc czymś normalnym. Czymś co pozwala ciągle uczyć się i wyciągać wnioski z własnych przeżyć. Czymś co pozwala nam stać się lepszymi ludźmi.

Zabawa powoli dobiega końca. Zmęczone i zadowolone maluchy zaczynają opuszczać halę pod nadzorem swoich opiekunów. Uśmiecham się ciepło,
kiedy jedna z dziewczynek podbiega do mnie i przytulając się mocno, dziękuje za wszystko. Schylając się delikatnie muskam oba jej policzki, po czym wskazuję jej Magdę jako pomysłodawczynię i organizatorkę całej imprezy. Dziewczyna odrywa się ode mnie i w podskokach biegnie w kierunku szatynki, już po chwili ginąc w jej serdecznym uścisku. Obie wymieniają jeszcze kilka zdań, by roześmiać się serdecznie, kierując się razem w stronę opiekunki dziewczynki. Uważnie ją obserwuje, kiedy kobieta w średnim wieku pomaga jej ubrać żółty sweterek i chwytając małą za rękę, powoli wyprowadza z hali. Dziewczynka odwraca się tuż przed drzwiami, machając do mnie, co też szybko odwzajemniam. Ciepło jakie wypełnia teraz moje ciało jest nie do opisania. Widząc ich radość i zapał do zabawy, wiem, że wszystko, co robimy ma sens. Dzieciaki nabierają tutaj niesamowitej energii i zaczynają wierzyć, że ich powrót do zdrowia jest możliwy. Otwierają się przed nami, wpuszczając nas do swojego świata. Obdarzają nas ogromnym zaufaniem a my możemy jedynie zrobić wszystko aby ich nie zawieść.

Zaczynam się mimowolnie śmiać, czując jak ktoś obejmuje mnie w pasie i podnosząc do góry, zaczyna obracać się wokół własnej osi. Moje nogi zaczynają swobodnie falować w powietrzu, a włosy oplatają szyje twarz. Wirujemy tak do czasu, aż mojemu 'napastnikowi' nie zaczyna kręcić się w głowie. Zaczynamy obracać się coraz wolniej, aż w końcu stajemy. Chwiejąc się jeszcze na nogach, chwytam mocno jego rękę, ciągnąc za sobą w stronę drewnianych trybun. Siadamy na najniższej z nich, a ja opieram delikatnie głowę na jego ramieniu, przymykając delikatnie oczy. Jestem wykończona. Cały dzień w takim zamieszaniu i hałasie, daje teraz o sobie znać. Najchętniej wskoczyłabym teraz do ciepłego łóżka i porządnie wyspała. Czeka nas
jednak jeszcze mnóstwo czasu. Musimy posprzątać całą halę, położyć nasze dzieciaki do łóżek i zająć się dokumentami. Ostatnio nieco zaniedbałam papierkową pracę, co teraz się na mnie odbija. Dziś przez nie czeka mnie ciężka noc w gabinecie. Podnoszę głowę czując jak Krzysiek obejmuje mnie ramieniem, przyciągając mnie nieco do siebie. Tak, to on niespodziewanie na mnie napadł. Ostatnio coraz częściej zdobywa się na takie gesty. Oczywiście to nic wielkiego, choć wcześniej nigdy się tak nie zachowywał wobec mnie. W przeciągu ostatnich tygodni wiele się jednak między nami zmieniło. Właściwie to wciąż się zmienia. Wciąż się do siebie zbliżamy. Niemal codziennie rozmawiamy, poznając się z nieco innej strony. Przede wszystkim spędzamy w trójkę mnóstwo czasu. Staramy się poświęcać całą uwagę Sebastianowi, żeby przez cały czas czuł się potrzebny i kochany. Mały potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Igła korzystając z tego, że tak dobrze dogaduje się z młodym, często mi go podrzucam, kiedy sam nie może się, nim zająć. Ciągle powtarza, że sama tego chciałam, tak się nimi zajmując. Dla mnie naturalnie to czysta przyjemność, a czas spędzony z Sebastianem jest dla mnie czymś fantastycznym. Czasem tylko czuje się przy nich dziwnie. Nie chcę, by ktokolwiek myślał, że próbuje zająć miejsce Iwony. Wiem jednak , że czasem to tak wygląda. Ludzie znają sytuację z gazet czy relacji innych i oceniają. Widząc jak nieraz na mnie patrzą, sama zaczynam zastanawiać się czy na pewno powinnam być tak blisko. Może lepiej po prostu odpuścić. Pozwolić, by zaczęli wszystko od nowa już beze mnie. Są wystarczająco silni, by poradzić sobie beze mnie. Zagryzam dolną wargę, wbijając wzrok w Krzyśka. Brunet uważnie obserwuje Sebastiana nadal biegającego po sali za piłką i dopiero po dłuższej chwili odwraca głowę w moją stronę, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Mam wyrzuty sumienia-wymrukuje po kilku minutach bezsensownego wpatrywania się w jego tęczówki i zastanawiania nad tym
czy w ogóle powinnam zaczynać ten temat.
-Okradłaś kogoś, zabiłaś,
a może zgwałciłaś i porzuciłaś?-Krzyś uśmiecha się jeszcze szerzej, o ile to możliwe, mierzwiąc moją grzywkę.
-Tak, Ciebie. Nie mów mi, że nie pamiętasz?-unoszę delikatnie jedną brew, przyglądając mu się uważnie. Ledwo powstrzymuje się przed wybuchem śmiechu, gdy robi smutną minę, kręcąc głową niczym małe dziecko.-Żałuj teraz w takim razie. Co
to była za noc, nawet sobie nie wyobrażasz co się działo.
-Wiesz, tak naprawdę
to jeszcze nic straconego. Dzisiaj wieczorem u mnie? Odwiozę tylko młodego do babci, żeby nikt nam nie przeszkadzał.-wyszeptuje, oglądając się na boki tak jakby bał się, że ktoś może usłyszeć naszą rozmowę. W pierwszej chwili staram się jeszcze zachować powagę. Widząc jednak jak sam powstrzymuje się od tego, by nie wybuchnąć śmiechem, czuję jak kąciki moich ust mimowolnie wyginają się mimowolnie.
-Pomarzyć
to sobie możesz.-uśmiecham się złośliwie, odpychając go od siebie delikatnie. Spuszczam głowę i wbijam wzrok w dłonie, słysząc jego wesoły śmiech. Uwielbiam, gdy to robi. Przez ten krótki czas zdążyłam się już przyzwyczaić i polubić te jego wybuchy radości. Mam jednak wrażenie, że tym razem nieco przesadziliśmy. Pozwoliliśmy sobie na zbyt wiele, a a ja zaczynam czuć się dość dziwnie. Zagryzam delikatnie dolną wargę, wyginając palce dłoni-Wiesz, o co mi chodziło.
-Tak musiało być-muska delikatnie mój policzek, zeskakując z trybun. Wymuszam delikatny uśmiech, odprowadzając go wzrokiem. Przyglądam mu się z uwagą, gdy razem z Sebastianem zaczyna odbijać piłkę na jednej z części boiska. Każdego dnia zauważam między nimi coraz bardziej podobieństw. Niemal ten sam sposób poruszania, gesty
czy charakter. Widać też jak bardzo Krzysiek jest ważny dla Sebastiana. Chłopiec cały czas szuka z, nim kontaktu, domaga się bliskości i robi wszystko, by cały czas być w centrum jego zainteresowania. Jest niesamowity. Otoczony ludźmi, którzy go kochają, wydaje się być zupełnie normalnym dzieciakiem bez większych zmartwień. Ostatnio coraz rzadziej pozwala sobie na chwile słabości. Wydaje się, że powoli zaczyna godzić się z nową sytuacją.

-
Długo zastanawiałam się nad sensem dodawania tego odcinka. Napisany ponad dwa miesiące temu przestał mi nagle pasować do całości, choć jeszcze niedawno należał do jednego z moich ulubionych. Ostatnio jednak wiele się zmieniło, w tym ja i moje podejście do wielu spraw. Wydaje mi się, że pisanie przychodzi mi coraz trudniej. Ten odcinek przedłuża nieco opowiadanie, a ja zyskam dzięki temu nieco więcej czasu na napisanie jeszcze czegokolwiek.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz