Dzieci posiadają
niezwykły dar. Potrafią czytać w nas jak w otwartej księdze, czasem w
brutalny sposób ukazując przy tym wszystkie nasze wady. Wręcz niemożliwe
jest ukrycie przed nimi złego nastroju bądź smutku, których powód
potrafią wydobyć z nas swoją bezpośredniością. Ich świat jest piękny,
pozbawiony wszelkich brudów tego świata a jedynym problemem jest
zazwyczaj zepsuta zabawka. Potrafią czerpać radość z najmniejszych
rzeczy. Staramy się by u nas było podobnie choć od rana muszą zmagać się
z ciężką rehabilitacją, która powoli przywraca im sprawność. Poranne
ćwiczenia próbujemy wynagrodzić im późniejszymi zabawami a także
wizytami rodziców i ulubionych idoli. Staramy się dbać o ich dobre
samopoczucie, które pomaga przetrwać im tutaj ciężkie chwile a także
dodaje zapału do pracy. Każdego dnia ciężko pracujemy by jak najszybciej
doprowadzić do pełni zdrowia i sprawności nasze pociechy. Zdarzają się
przypadki gdy rehabilitacja nieco się przeciąga. Wtedy jednak staramy
się ściągnąć do miasta rodzinę malucha, by zapewnić mu domową atmosferę
choć w części.
Uważnie rozkładam bloki rysunkowe wraz z kredkami
na kolorowych stolikach w jednym z pomieszczeń w drugiej części
fundacji. Rozdzielenie dzieci w śpiączce od tych wybudzonych jest
zabiegiem czysto psychologicznym, zaleconym przez najlepszego z naszych
specjalistów. Podział taki pozwala nie tylko wypracować odpowiednie
dyżury lekarzy lecz chroni wybudzone dzieci przed stresem, który niegdyś
wzbudzał taki kontakt. Uśmiecham się ciepło, widząc otwierające się
drzwi od stołówki i pierwszą trójkę maluchów szybko zajmujących swoje
miejsca przy stolikach. Wkrótce dołącza do nich druga trójka. W
pomieszczeniu zaczyna panować lekkie zamieszanie, kolejne kartki papieru
zostają rozrywane na wiórki i podrzucane do góry, łagodnie falują w
powietrzu. Odpowiadające im śmiechy i krzyki, powoli zaczynają wypełniać
salę. Kręcę delikatnie głową z pewnego rodzaju niemocą, która nie
pozwala mi na uspokojenie ich zapędów. Nie mam serca by odebrać im tą
drobnostkę, która wprawia ich w tak dobry humor choć sprzątaczki znów
będą miały ręce pełne roboty. Wymijając kilka stolików, kucam przy
drobnym chłopczyku, uparcie kreślącym kolorowe linie na powierzchni
kartki.
-Co rysujesz kochanie?-uśmiecham się do niego przyjaźnie, odgarniając kilka niesfornych kosmyków z jego czoła.
-Zosię-odpiera szybko, zmieniając zwinnie kredkę.
-Bardzo ładnie tylko dlaczego Zosia ma fioletową twarz?
-Jest opalona.
-Rzeczywiście
Zosia jest opalona.-odwracam na chwilę wzrok, za wszelką cenę starając
się powstrzymać śmiech. Wyciągam mu jedynie kredkę z dłoni i wciskam
drugą o brązowym kolorze.-Tylko widzisz Misiu, opalenizna jest brązowa i
tak będzie wyglądać najlepiej.
Chłopiec przez chwilę siedzi cicho,
zastanawiając się najwidoczniej nad moją drobną sugestią. Odrywa na
chwilkę wzrok od kartki i wbija go w moje oczy, szukając w nich jakby
potwierdzenia na wypowiedziane przed chwilą słowa. Mruży jeszcze
delikatnie powieki i spuszczając wzrok, zaczyna poprawiać twarz Zosi.
Uśmiecham się pod nosem, widząc jak starannie pokrywa jej dotychczasowy
kolor brązowym.
-Teraz jest idealnie. Zosia na pewno się ucieszy gdy go jej pokażesz.
Misiek
szybko zrywa się z krzesełka i biegnie z kartką do małej blondynki,
która po chwili przytula go mocno. Koło nich po chwili pojawia się
druga koleżanka bruneta, która stara się rozdzielić 'parkę'. Jednak po
kolejnych, nieudanych próbach odskakuje od nich szybko i biegnie w
bliżej nieokreślonym kierunku, obrażając przy tym tą dwójkę. Szybko
jednak wpada w objęcia Mariusza, który właśnie wchodzi do pomieszczenia z
toną dokumentów do podpisania.
Mężczyzna łapię dziewczynkę,
upuszczając przy tym wszystkie papiery, które opadają na podłogę w
różnych miejscach sali. Małą oczywiście zaczyna to bawić i w sali
wybucha kolejna fala radości. Tym razem zaczynam śmiać się razem z nimi,
kucając przy tym i w miarę szybko zbierając kolejne dokumenty. Wolę
uniknąć sytuacji w której pomieszają się z rysunkami maluchów bądź
zostaną złożone na samolot, łódź czy zwykłe kulki. Oddycham więc z
ulgom, podnosząc ostatnią kartkę, którą następnie kładę na wysokiej
szafce.
-Pan Michał dzwonił i kazał przekazać, że będą tak jak
obiecywali.-odzywa się cicho, sadzając małą na jednym z krzesełek i
niemal na siłę wciskając jej kredkę w dłoń.
-Doskonale. Znajdź mi
jeszcze jakąś teczkę na te papiery. Urwę się wcześniej i zajmę się tym w
domu jeśli nie będzie to problemem.
Przynajmniej tutaj wszystko mi
wychodzi. W takich chwilach wszelkie problemy życia prywatnego przestają
mieć znaczenie. Najważniejsze staje się szczęście naszych pociech, a
ich wesołe uśmiechy potrafią wynagrodzić nam wszystkie trudności.
Wszyscy codziennie wykonujemy potężną pracę by w wolnych chwilach
sprawić im jak najwięcej radości. Często rezygnujemy z prywatnego życia
dla tych maluchów czego mimo wszystko nie żałujemy. Każdy z nas
codziennie dokonuje wyboru, który wpływa na dalsze funkcjonowanie
fundacji i jest szczęśliwy będąc pewnym elementem, stanowiącym jej
całość.Mam teraz cichą nadzieje, że nowa niespodzianka się im spodoba.
Ostatnio Misiek dość często wspominał o swoich planach i to właściwie za
jego sprawą postanowiliśmy zorganizować im spotkanie. Teraz będzie mógł
opowiedzieć to osobom, które być może pomogą mu w przyszłości spełnić
jedno z wielkich marzeń. Uśmiecham się pod nosem, obserwując uważnie
chłopca. Bawiąc się kolorową piłką, skupia na sobie uwagę całej grupy.
Niewątpliwie ma w sobie coś, co przyciąga wzrok i nie pozwala skupić się
na niczym innym. Coś co pozwoli dojść mu na szczyt, a my będziemy
dumni, że choć w części pomogliśmy mu w tej drodze.
-
Odcinek
miał ukazać się nieco później jednak nie mogłam się już powstrzymać.
Postanowiłam ukazać tym razem ten świat z nieco innej strony, a przede
wszystkim dzieci przechodzące te trudne rehabilitację, ich zapał do
pracy i drogę powrotu do normalnego życia. Mam nadzieje, że chociaż w
jakimś stopniu mi się to uda. Co do Krzyśka i Sebastiana postanowiłam
potrzymać was trochę w niepewności i coś więcej o jego stanie dowiecie
się za jakiś czas.
A teraz tak zupełnie z innej baczki.
Wczorajszy mecz nieco mnie dobił, choć jak wiadomo jest to pierwszy mecz
naszych chłopców od LŚ i nie są jeszcze tak zgrani jak Francuzi, którzy
mają już za sobą turniej w Bułgarii. Tutaj właściwie zaczyna przemawiać
moja słabość do nich i Antonina jednak mam nadzieje, że dzisiaj
wszystko będzie wyglądało lepiej i chłopcy pokażą na co ich naprawdę
stać.
Pozdrawiam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz