wtorek, 31 lipca 2012

Jedenaście

Jedynie ciężki trening czyni Cię mistrzem. Im więcej ćwiczysz, tym masz większe szanse na osiągnięcie sukcesu. Natomiast odpuszczając coraz bardziej oddalamy się od naszego, wymarzonego celu. Nasze dotychczasowe marzenia i plany stają się coraz bardziej odległe a wręcz nieosiągalne. Powoli zostajemy wchłonięci przez szarą przeciętność, choć jeszcze nie dawno wybijaliśmy się talentem i osobowością na tle tysięcy innych ludzi.
Nie wszystkie jednak doprowadzają nad do szczytu umiejętności. Bywają również takie, które ratują życie innym ludziom. Po wielu trudnych chorobach i urazach pomagają im powrócić do dawnego życia a przede wszystkim odzyskać całkowitą sprawność. Wszyscy ćwiczą ciężko w cieniu innych ludzi czy sportowców, odnosząc swe małe sukcesy. Pierwsze kroki czy delikatne uśmiechy, kierowane do najbliższych im osób. Dla nich i bliskich im ludzi, są wiele cenniejsze choćby od medali czy pucharów zdobywanych przez sportowców. Najważniejszy jest powrót do normalnego życia i możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Otworzenia nowego rozdziału, w którym nie ma już miejsca na ból i płacz.

Za wszelką cenę staram się opanować łzy napływające do moich oczu, trzymając mocno stopy chłopca by te nie odrywały się od podłoża. Wiem, że nie mogę okazać teraz żadnej słabości, która mogłaby wzbudzić w nim wątpliwości do dalszego wysiłku. Chłopczyk z zatrważającą determinacją wykonuje ćwiczenie, nie ukrywając jednak swojego bólu. Co jakiś czas w jego oczach pojawiają się łzy, a jego usta wyginają się w delikatnym grymasie. Serce mi pęka gdy muszę ponownie zmusić go do wysiłku jednak wiem, że w tej chwili odpuszczanie mu nie przyniesie dobrych skutków. Jesteśmy zbyt blisko celu by pozwolić sobie na jakiekolwiek zaniedbania w jego rehabilitacji. Zaciskam mocno zęby gdy kolejny raz po wykonaniu ćwiczenia, wygina się mocno, wskazując na obolałe miejsce.
-Boli-podnosząc się lekko i przytulając się do mnie.
-Wiem kochanie, ale jeszcze dwa razy i koniec.
-Obiecujesz?-odrywa się ode mnie by wbić wzrok w moje oczy. Uśmiecha się przy tym z tak niesamowitą ulgą, że mimowolnie odwzajemniam uśmiech,  muskając szybko jego czoło.
-Obiecuje.
Chłopczyk wraca do wykonywania ćwiczenia z jeszcze większym zapałem niż na początku. Liczy przy tym głośno by po drugim razie, ogłosić upragniony koniec ćwiczeń. Zaczynam się cicho śmiać gdy zmęczony opada ciężko obok mnie, układając wygodnie głowę na moim brzuchu. Przez chwilkę wpatruje się we mnie uważnie, by wkrótce podnieść się delikatnie i musnąć czule mój policzek. Przytulam go delikatnie, dziękując cicho za ten gest. Tak mały i dla wielu nawet błahy, dla mnie w takich chwilach jest spełnieniem wszystkich marzeń. Dodaje mi motywacji i potwierdza, że nasza ciężka praca przynosi efekty. Przede wszystkim pozwala mi jednak wierzyć, że któregoś dnia te dzieci wrócą do pełnej sprawności. Natomiast problemy koordynacyjne i trudności w koncentracji  czy okazywaniu uczuć odejdą w niepamięć. Nasze maluchy z każdym dniem zaczynają szaleć coraz bardziej co paradoksalnie nam nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, każda wzmożona aktywność z ich strony jest wynagradzana a nam daje wiele powodów do radości.

Także teraz Misiek po krótkim odpoczynku szybko zrywa się na nogi, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia z siłowni. Wolno przekraczamy długie korytarze, zatrzymując się co jakiś czas by chłopiec miał czas obejrzeć nowe obrazy, zawieszone na ścianach. Szczególnie jeden przypada mu do gustu o czym oczywiście dokładnie mnie informuje, zaznaczając przy tym, że jego i tak byłby ładniejszy. Jednak jego uwaga szybko zwraca się w innym kierunku. Kręcę ze zrezygnowaniem głową kiedy w nagłym szale radości, rzuca się biegiem w stronę ich pokoju skąd coraz lepiej słychać głośne krzyki i wrzaski.
Podążam szybko za nim, niepewnie przekraczając po chwili próg pomieszczenia. Szybko uchylam się przed małą poduszką, lecącą w moją stronę. Gdy odbija się cicho od ściany, podnoszę ja i kładę na jednym z łóżek. Wzdychając cicho, wchodzę w krąg biegających, skaczących i krzyczących na całe gardło dzieci. Z małymi problemami na początku zaczynam wyłapywać i układać do łóżek nasze maluchy. Oczywiście Misiek jako mały lider grupy, zaczyna się nieco buntować jednak wystarczy jedno spojrzenie by położył się grzecznie, nakrywając dokładnie kołdrą. Oddycham z ulgą gdy reszta idzie jego śladem i w pomieszczeniu zaczyna panować błoga cisza, przerywana jedynie co jakiś czas cichym chichotem.

Wciąż zadziwia mnie ile te dzieci maja w sobie siły i energii, szczególnie gdy po ciężkich ćwiczeniach przychodzi czas na odpoczynek. Zmuszenie ich do drzemki staje się wtedy niezwykle ciężkim i czasochłonnym zajęciem. Często bywa również tak, że najzwyczajniej w świecie udają by po opuszczeniu przez nasz pomieszczenia, wrócić do swych harców i zabaw. Chwilami szczerze im tego zazdroszczę. Już na początku życia los wystawił ich na tak ciężką próbę, której skutki wciąż przeżywają a mimo to potrafią czerpać radość z każdej chwili. Obserwując z jaką determinacją pokonują wszystkie problemy, codziennie uczymy się z jak walczyć o własne szczęście. Widząc jak uśmiechają się delikatnie przez sen, czuje przede wszystkim nieopisaną radość. Wiem, że za już niedługo nas opuszczą by wrócić do rodziców, u których boku będą powoli wracać do normalnego życia.  Oczywiście będziemy za wszystkimi tęsknić jednak ich zdrowie jest dla nas w tej chwili najważniejsze. Pracujemy więc na najwyższych obrotach by jak najszybciej doprowadzić ich do pełni zdrowia, ciesząc się z kolejnego, wielkiego sukcesu.

-
Rozdział być może nie za bardzo pasuje do poprzedniego i następnego, napisałam go jednak i nie miałam serca żeby później usunąć. Właściwie to polubiłam go dzisiaj i czytając go kolejny raz, wzbudził we mnie uczucia o których ostatnio niemal zapomniałam.  Ostatnio nie jest może najlepiej, ale przecież po burzy zawsze wychodzi słońce. Czekam więc na te lepsze dni, staram się pisać coś tutaj i powoli wcielać w życie swój nowy, chory pomysł. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie a tymczasem z niecierpliwością odliczam czas do pierwszego meczu naszych chłopców.

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz