wtorek, 31 lipca 2012

Dziewiętnaście

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, swoją rolę do wypełnienia. Nie każdy może w to wierzyć. W końcu jesteśmy podobno kowalami swojego losu. Warto się jednak zastanowić czy naprawdę mamy wpływ na wszystkie wydarzenia, które mają miejsce w naszym życiu. Codziennie możemy wmawiać sobie, że mamy kontrolę nad wszystkim co się dzieje dookoła nas i tylko my decydujemy o przebiegu tych wydarzeń. W dużej mierze jest to oczywiście prawdą. Podejmując różnego typu decyzję czy postępując w ustalony przez siebie sposób, możemy mieć wpływ na naszą przyszłość. Nie daje nam to jednak pewności, że tak właśnie będzie. Pewnych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć. Dlatego czasem warto poddać się temu, co niesie dla nas los. Całkowicie oddać się biegowy wydarzeń, choć ten jeden raz nie myśląc o tym co będzie jutro.

Marudzenie w towarzystwie mężczyzn nigdy nie jest dobrym pomysłem. Oni nigdy nie są w stanie tego zrozumieć
a zamiast pocieszyć, zazwyczaj jeszcze bardziej dobijają. Niestety, żeby to pojąc, muszę doświadczać wszystkiego na własnej skórze. Zapowiadało się naprawdę miło i tak też w zasadzie jest, poza jednym, małym drobiazgiem. Sebastian oczywiście ucieszył się, że dostanie drugi kawałek ulubionego ciasta. Jego rosnący apetyt jest dla wszystkim dużym powodem do zadowolenia. Nie spodziewałam się, tylko że ja również po przemęczeniu jednego kawałka, dostanę drugi. Taka mała nagroda za marudzenie. Pomińmy już sam fakt, że jest dużo większy od poprzedniego a ponad połowę stanowi orzechowa masa. Zapewne, jest bardzo pyszny, choć dla mnie to już stanowczo za dużo. Wszystkie próby buntu kończą się naturalnie tak samo i nie pozostaje mi nic innego, jak przemęczyć ten ostatni kawałek. Przynajmniej mam nadzieje, że takim będzie. Posyłając, im ostatnie, błagalne spojrzenie, które oczywiście zostaje totalnie zignorowane, zabieram się za swoje ciasto. Docierając, ledwo do połowy, mam już serdecznie dość. Gdybym tylko wiedziała, że to wszystko tak się skończy, przegłodziłabym się przez tydzień, żeby dzisiaj się tak nie męczyć. Mrużąc delikatnie oczy, zastanawiam się jakiego argumentu użyć, by jednak mi odpuścili. Nadzieja przecież zawsze umiera ostatnia.

-Jedno słowo i dostaniesz ten tort czekoladowy, który tak Ci się podobał-rzuca Krzyś, choć nie zdążyłam nawet otworzyć ust,
żeby coś powiedzieć.
-Najnormalniej w świecie chcecie mnie utuczyć-odpieram szybko. Oni świetnie się bawią
a ja jestem już na skraju wytrzymałości psychicznej. To był zły pomysł, żeby dać się wyciągnąć do tej kawiarni. Bardzo zły.-Zrobić gruby pasztet, żeby nikt już na mnie nigdy nie spojrzał. Przez was już zawsze będę sama i na tym się skończy.
-W końcu będziesz wyglądała jak człowiek. Zresztą i tak będziesz sama, bo nikt nie wytrzyma nerwowo z takim złośliwym trollem.
-Sam jesteś trollem-odpowiadam, mierząc go uważnie wzrokiem. Kątem oka zerkam na Sebastiana, który od dobrej chwili przysłuchuje się naszej jakże inteligentnej konwersacji. Uśmiechając się wesoło, zerka
to na mnie to na Krzyśka.
-Udowodnij-Igła uśmiecha się słodko, a ja czuje, że nie mam już siły do tego człowieka. Chyba jako jedyny na ziemi potrafi tak szybko wyprowadzić mnie z równowagi.
-Sam udowodnij. To nie ja zaczęłam
-Kobiety mają pierwszeństwo-rozsiada się wygodniej, poganiając mnie ręką abym zaczynała.
-W przypadku każdej zasady istnieją wyjątki, dlatego też pozwalam abyś zaczął pierwszy-odpieram, mrużąc delikatnie oczy. Miałam nie dać się prowokować i wciągać w te jego gierki. Jednak każda wymiana zdań z tym osobnikiem kończy się tak samo.

Pozwalając mu na pierwszeństwo, nie miałam na myśli jego godzinnego monologu o tym dlaczego jestem złośliwym trollem. Przy okazji przypomniał sobie o czarownicy, co według niego całkowicie mnie skreśla. Zagryzam mocno dolną wargę, powstrzymując się przed totalnym atakiem śmiechu. Wszystkie złośliwości i docinki są dla nas czymś normalnym. Czasem wydaje mi się, że tylko w taki sposób potrafimy okazywać sobie sympatie. W końcu,
kto się lubi, ten się czubi. Uśmiecham się pod nosem, kiedy ponownie wspomina coś o moim kotle z wywarami. Szybko odpowiadam aby lepiej uważał, bo jeszcze chwila i padnie ofiarą moich magicznych mikstur. Krzyś zaczyna śmiać się, że kiedyś spalą mnie na stosie i w końcu będzie spokój. Z ogromną fascynacją zaczyna opowiadać o wielkiej imprezie, której punktem kulminacyjnym będzie moja egzekucja.
-Jesteś nienormalny i to właściwie wszystko,
co mam do powiedzenia-stwierdzam, uśmiechając się złośliwie.
-Z kim przystajesz, takim się stajesz-uśmiecha się z satysfakcją. Wzdycham jedynie cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wdawanie się z,
nim w jakiekolwiek dyskusje, nie ma najmniejszego sensu.-Sebastian potwierdzi, że to wszystko przez Ciebie.
Jeśli jeszcze przed chwilą miałam nadzieje, że,
chociaż młody stanie po mojej stronie, teraz zostają one rozwiane. Seba kiwa z uśmiechem głową, stwierdzając krótko, że to ja tak działam na Krzyśka. Zresztą czego mogłam się po, nim spodziewać.
-To niesprawiedliwe. Sebastian po pierwsze jest chłopcem, a po drugie Twoim synem. Więc
to chyba wiadome, że nie będzie w tej sytuacji obiektywny.
-Wydaje mi się, że to oczywiste. Z biologicznego punktu widzenia
to chyba niemożliwe, żeby Sebastian był dziewczynką. Chyba, że chciałabyś aby nią był. Wtedy to zmienia postać rzeczy.
-Chciałabyś?-młody Ignaczak wbija we mnie swój wzrok, a jego tęczówki rozrastają się do niewiarygodnych rozmiarów.
-Poddaje się. Nie mam już do was siły-przyznaje cicho, na co reagują jedynie śmiechem.
-Prawie trzy godziny-dopiero teraz zauważam włączony stoper w telefonie Krzyśka, którym przed chwilą bawił się Sebastian.-Byłaś naprawdę dzielna.

Śmiejąc się wesoło, przybijając sobie piątki co komentuje jedynie cichym prychnięciem. Tylko oni są zdolni do czegoś takiego. Nie mogę mieć,
im jednak tego za złe. Właściwie to nawet ciesze się, że są w tak dobrej formie. Widać, że powoli wszystko wraca u nich do normy. Małego co prawda czeka jeszcze sporo pracy i wysiłku jednak tak szybko wraca do zdrowia, że już niedługo będzie mógł spokojnie bawić się z rówieśnikami. Również Krzysiek każdego dnia ma się coraz lepiej. Miłość z jaką wpatruje się w Sebastiana jest wręcz nie do opisania. Jedynie myśli o Iwonie nie dają mi spokoju. Wiem, że to ona powinna być teraz na moim miejscu. Być z nimi i cieszyć z każdej spędzonej wspólnie chwili. Uśmiecham się delikatnie, czując jak mała dłoń chłopca łapie moją, ściskając ją mocno. Brakuje mu Iwony i nie zamierza wcale z tym walczyć. W wolnych chwilach zawsze opowiada jak wspaniałą była mamą. Powtarzam mu wtedy , że patrzy na niego z góry i zawsze będzie przy, nim. Widząc wówczas łzy w jego oczach, czuje, że należy to teraz do moich obowiązków. Przez ostatnie wydarzenia, które miały miejsce ich w życiu, stałam się jego częścią. Teraz, więc razem z Krzyśkiem musimy dbać, o to, by ciągle czuł miłość Iwony. By wiedział, że jest najważniejszy i potrzebny.

-
Nie umiem i nie lubię pisać dialogów. Wydaje mi się zresztą, że to ostatni odcinek, gdzie występuje jakakolwiek dłuższa wymiana. Również w tym odcinku wolałabym wszystko opisywać, dlatego też nie przepadam za nim. Wręcz mnie denerwuje. Argentyńczycy pojawią się w następnym odcinku, zresztą nie tylko oni.

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz