Każdy ma swoje miejsce na ziemi, swoją rolę do wypełnienia. Nie każdy może w to wierzyć. W końcu jesteśmy podobno kowalami swojego losu. Warto się jednak zastanowić czy
naprawdę mamy wpływ na wszystkie wydarzenia, które mają miejsce w
naszym życiu. Codziennie możemy wmawiać sobie, że mamy kontrolę nad
wszystkim co się dzieje dookoła nas i tylko my decydujemy o przebiegu
tych wydarzeń. W dużej mierze jest to oczywiście prawdą. Podejmując
różnego typu decyzję czy postępując w ustalony przez siebie sposób, możemy mieć wpływ na naszą przyszłość. Nie daje nam to jednak pewności, że tak właśnie będzie. Pewnych rzeczy po prostu
nie da się przewidzieć. Dlatego czasem warto poddać się temu, co niesie
dla nas los. Całkowicie oddać się biegowy wydarzeń, choć ten jeden raz
nie myśląc o tym co będzie jutro.
Marudzenie w towarzystwie mężczyzn nigdy nie jest dobrym pomysłem. Oni nigdy nie są w stanie tego zrozumieć a zamiast pocieszyć, zazwyczaj jeszcze bardziej dobijają. Niestety, żeby to
pojąc, muszę doświadczać wszystkiego na własnej skórze. Zapowiadało się
naprawdę miło i tak też w zasadzie jest, poza jednym, małym
drobiazgiem. Sebastian oczywiście ucieszył się, że dostanie drugi
kawałek ulubionego ciasta. Jego rosnący apetyt jest dla wszystkim dużym
powodem do zadowolenia. Nie spodziewałam się, tylko że
ja również po przemęczeniu jednego kawałka, dostanę drugi. Taka mała
nagroda za marudzenie. Pomińmy już sam fakt, że jest dużo większy od
poprzedniego a ponad połowę stanowi orzechowa masa. Zapewne, jest bardzo pyszny, choć dla mnie to
już stanowczo za dużo. Wszystkie próby buntu kończą się naturalnie tak
samo i nie pozostaje mi nic innego, jak przemęczyć ten ostatni kawałek.
Przynajmniej mam nadzieje, że takim będzie. Posyłając, im ostatnie, błagalne spojrzenie, które oczywiście zostaje totalnie zignorowane, zabieram się za swoje ciasto. Docierając, ledwo
do połowy, mam już serdecznie dość. Gdybym tylko wiedziała, że to
wszystko tak się skończy, przegłodziłabym się przez tydzień, żeby dzisiaj się tak nie męczyć. Mrużąc delikatnie oczy, zastanawiam się jakiego argumentu użyć, by jednak mi odpuścili. Nadzieja przecież zawsze umiera ostatnia.
-Jedno słowo i dostaniesz ten tort czekoladowy, który tak Ci się podobał-rzuca Krzyś, choć nie zdążyłam nawet otworzyć ust, żeby coś powiedzieć.
-Najnormalniej w świecie chcecie mnie utuczyć-odpieram szybko. Oni świetnie się bawią a
ja jestem już na skraju wytrzymałości psychicznej. To był zły pomysł,
żeby dać się wyciągnąć do tej kawiarni. Bardzo zły.-Zrobić gruby
pasztet, żeby nikt już na mnie nigdy nie spojrzał. Przez was już zawsze
będę sama i na tym się skończy.
-W końcu będziesz wyglądała jak człowiek. Zresztą i tak będziesz sama, bo nikt nie wytrzyma nerwowo z takim złośliwym trollem.
-Sam
jesteś trollem-odpowiadam, mierząc go uważnie wzrokiem. Kątem oka
zerkam na Sebastiana, który od dobrej chwili przysłuchuje się naszej
jakże inteligentnej konwersacji. Uśmiechając się wesoło, zerka to na mnie to na Krzyśka.
-Udowodnij-Igła
uśmiecha się słodko, a ja czuje, że nie mam już siły do tego człowieka.
Chyba jako jedyny na ziemi potrafi tak szybko wyprowadzić mnie z
równowagi.
-Sam udowodnij. To nie ja zaczęłam
-Kobiety mają pierwszeństwo-rozsiada się wygodniej, poganiając mnie ręką abym zaczynała.
-W
przypadku każdej zasady istnieją wyjątki, dlatego też pozwalam abyś
zaczął pierwszy-odpieram, mrużąc delikatnie oczy. Miałam nie dać się
prowokować i wciągać w te jego gierki. Jednak każda wymiana zdań z tym
osobnikiem kończy się tak samo.
Pozwalając mu na pierwszeństwo,
nie miałam na myśli jego godzinnego monologu o tym dlaczego jestem
złośliwym trollem. Przy okazji przypomniał sobie o czarownicy, co według
niego całkowicie mnie skreśla. Zagryzam mocno dolną wargę,
powstrzymując się przed totalnym atakiem śmiechu. Wszystkie złośliwości
i docinki są dla nas czymś normalnym. Czasem wydaje mi się, że tylko w
taki sposób potrafimy okazywać sobie sympatie. W końcu, kto się lubi, ten się czubi. Uśmiecham się pod nosem, kiedy ponownie wspomina coś o moim kotle z wywarami. Szybko odpowiadam aby
lepiej uważał, bo jeszcze chwila i padnie ofiarą moich magicznych
mikstur. Krzyś zaczyna śmiać się, że kiedyś spalą mnie na stosie i w
końcu będzie spokój. Z ogromną fascynacją zaczyna opowiadać o wielkiej
imprezie, której punktem kulminacyjnym będzie moja egzekucja.
-Jesteś nienormalny i to właściwie wszystko, co mam do powiedzenia-stwierdzam, uśmiechając się złośliwie.
-Z
kim przystajesz, takim się stajesz-uśmiecha się z satysfakcją.
Wzdycham jedynie cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wdawanie się z, nim w jakiekolwiek dyskusje, nie ma najmniejszego sensu.-Sebastian potwierdzi, że to wszystko przez Ciebie.
Jeśli jeszcze przed chwilą miałam nadzieje, że, chociaż
młody stanie po mojej stronie, teraz zostają one rozwiane. Seba kiwa z
uśmiechem głową, stwierdzając krótko, że to ja tak działam na
Krzyśka. Zresztą czego mogłam się po, nim spodziewać.
-To niesprawiedliwe. Sebastian po pierwsze jest chłopcem, a po drugie Twoim synem. Więc to chyba wiadome, że nie będzie w tej sytuacji obiektywny.
-Wydaje mi się, że to oczywiste. Z biologicznego punktu widzenia to chyba niemożliwe, żeby Sebastian był dziewczynką. Chyba, że chciałabyś aby nią był. Wtedy to zmienia postać rzeczy.
-Chciałabyś?-młody Ignaczak wbija we mnie swój wzrok, a jego tęczówki rozrastają się do niewiarygodnych rozmiarów.
-Poddaje się. Nie mam już do was siły-przyznaje cicho, na co reagują jedynie śmiechem.
-Prawie
trzy godziny-dopiero teraz zauważam włączony stoper w telefonie
Krzyśka, którym przed chwilą bawił się Sebastian.-Byłaś naprawdę
dzielna.
Śmiejąc się wesoło, przybijając sobie piątki co
komentuje jedynie cichym prychnięciem. Tylko oni są zdolni do czegoś
takiego. Nie mogę mieć, im jednak tego za złe. Właściwie to
nawet ciesze się, że są w tak dobrej formie. Widać, że powoli wszystko
wraca u nich do normy. Małego co prawda czeka jeszcze sporo pracy i
wysiłku jednak
tak szybko wraca do zdrowia, że już niedługo będzie mógł spokojnie
bawić się z rówieśnikami. Również Krzysiek każdego dnia ma się coraz
lepiej. Miłość z jaką wpatruje się w Sebastiana jest wręcz nie do
opisania. Jedynie myśli o Iwonie nie dają mi spokoju. Wiem, że to ona
powinna być teraz na moim miejscu. Być z nimi i cieszyć z każdej
spędzonej wspólnie chwili. Uśmiecham się delikatnie, czując jak mała
dłoń chłopca łapie moją, ściskając ją mocno. Brakuje mu Iwony i nie
zamierza wcale z tym walczyć. W wolnych chwilach zawsze opowiada jak
wspaniałą była mamą. Powtarzam mu wtedy , że patrzy na niego z góry i
zawsze będzie przy, nim.
Widząc wówczas łzy w jego oczach, czuje, że należy to teraz do
moich obowiązków. Przez ostatnie wydarzenia, które miały miejsce ich w
życiu, stałam się jego częścią. Teraz, więc razem z Krzyśkiem musimy dbać, o to, by ciągle czuł miłość Iwony. By wiedział, że jest najważniejszy i potrzebny.
-
Nie
umiem i nie lubię pisać dialogów. Wydaje mi się zresztą, że to ostatni
odcinek, gdzie występuje jakakolwiek dłuższa wymiana. Również w tym
odcinku wolałabym wszystko opisywać, dlatego też nie przepadam za nim.
Wręcz mnie denerwuje. Argentyńczycy pojawią się w następnym odcinku,
zresztą nie tylko oni.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz