Poranne wrzaski
rozchodzące się od rana po całym hotelu, zapewne wyrwały z łóżka
niejednego śpiocha. Niestety ja również zaliczam się do tego zacnego
grona i z samego rana zmuszona jestem, do wygramolenia się z
cieplutkiego łóżka. Aktualnie po wykonaniu porannej toalety i
doprowadzeniu do miarę normalnego stanu, ubrana w reprezentacyjny dres
wyruszam na poszukiwania nieszczęśnika, który śmiał mnie obudzić.
Leniwie wędrując wzdłuż korytarza, nasłuchuje dźwięków, które choć w
pewnym stopniu mogą doprowadzić mnie do upragnionego celu. Schodząc na
piętro niżej, trafiam na przerażonego Marcina, szukającego schronienia w
pierwszym, lepszym pokoju. Widząc mnie, rzuca jedynie abym uważała na
siebie bo Krzysiek oszalał i gania teraz za Kadziem by wygnać z niego
diabła. W pierwszej chwili zaczynam się śmiać jednak pod wpływem jego
karcącego spojrzenia od razu się uspokajam, obiecując, że postaram się
omijać Igłę szerokim łukiem. Kiedy tylko zamyka za sobą drzwi do pokoju
Piotrka, zbiegam w podskokach na dół, nucąc fragment ulubionej piosenki.
Zatrzymując się na ostatnim schodku rozglądam się dookoła w
poszukiwaniu Ignaczaka.
Lekko znudzona monotonnym wyczekiwaniem,
niepewnie kieruje się w prawą stronę korytarza. Nic jednak nie wskazuje
na to bym miała okazję trafić na Krzyśka, który niewątpliwie odkrył swe
nowe powołanie. Mój spokój nie trwa jednak zbyt długo i po pokonaniu
kolejnego zakrętu, tuż za moimi plecami rozlega się dziki wrzask.
Przełykam cicho ślinę, żegnając się szybko dla dodania sobie choć
odrobiny otuchy. Nigdy nie wiadomo co może przyjść takiemu do głowy ale
na pewno nie odpuszczę mu tej pobudki. Gdyby nie ich dzikie wybryki
spałabym sobie jeszcze smacznie w cieplutkim łóżku, zamiast ganiać po
korytarzu za dwójką wyrośniętych dzieciaków.
-Ingaaaa
ratuuuuj..-przedłużony wrzask dociera do moich uszy i udaje mi się
zorientować co tak naprawdę się dzieje, ląduje w potężnych ramionach
Łukasza. Ten chowa się za mną, ściskając za ramiona tak, że nie jestem w
stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu. Słyszę jak pod nosem wyklina
swego kolegę, przysięgając szybko, że jeśli przyjdzie mu zginąć to ja
skończę tak samo. Trzeba mu przyznać, że to niezwykle ciekawa
perspektywa. Przez głowę przechodzi mi idealny pomysł szybkiej ewakuacji
jednak nim udaje mi się choć częściowo wyrwać z ciasnego uścisku
Kadziewicza, na przeciwko pojawia się Igła. Trzymając czosnek w jednej
ręce i krzyż w drugiej, zbliża się do nas pomrukując coś pod nosem w
jakimś dziwacznym języku. Z całym szacunkiem dla niego ale chyba jest
pierwszą osobą, która potrzebuje pomocy egzorcysty. Przeklinam cicho,
czując jak Łukasz wbija mi paznokcie w ramiona. W ramach rewanżu wbijam
mu łokieć w żebra, popychając nieco do tyłu.
-Nie zbliżaj się
albo będę zmuszona do użycia siły w ramach obrony osobistej!-popierana
cicho przez Kadzia, decyduje się na wygłoszenie wyuczonej kilka lat temu
formułki. Wtedy to zazwyczaj działało choć teraz wydaje się mieć
zupełnie odmienny skutek.
-Odejdź zła czarownico bo sprawie, że
ognie piekielne Cię pochłoną.-odpowiada poważnie choć dam sobie rękę
uciąć, że przez ułamek sekundy kąciki jego ust wyginają się w nikłym
uśmiechu. Nie jest to jednak zaburzyć jego postawy i mimo wszelkich
naszych starań, wciąż zbliża się do nas, przeklinając nas na wieki.
Trzeba przyznać, że jest w tym wszystkim niezwykle wiarygodny i gdybym
go nie znała, padłabym pewnie przed nim krzyżem, błagając o
przebaczenie. Również w tej chwili przez głowę niczym błyskawica
przelatuje myśl by szukać ratunku i błagać o przebaczenie. Zamiast tego
decyduje się jednak na coś zupełnie innego. Dając początkowy popis
swoich wojowniczych umiejętności, postanawiam uderzyć w jakiś czuły
punkt w celu ogłuszenia przeciwnika. Początkowo wszystko idzie dobrze do
czasu, zadania ostatecznego ciosu. Na cel obrałam sobie okolice wątroby
a przez Łukasza kończy się niestety na czole. Dlatego też zamiast
osłabić jeszcze bardziej zdenerwowałam Krzysia, który zaciskając mocno
pięści, rzuca się w naszą stronę. Przerażona wyrywam się z uścisku
Kadzia, zostawiając go gdzieś za sobą. Starałam się pomóc i ochronić
przed mordem totalnym choć wydaje mi się, że moja interwencja pogorszyła
jeszcze całą sytuację.
Teraz w trybie natychmiastowym ewakuuje
się na wyższe piętro, wpadając na korytarzu, na Piotrka i wpychając go z
powrotem do pokoju. Wpatruje się na mnie nieco zdezorientowany gdy
zatrzaskuje za nami drzwi, opierając się o nie z ulga. Przez chwilę
nasłuchuje czy aby nikt się nie zbliża po czym zdyszana opadam na jedno z
łóżek. Drugie zajmują Marcin z Sebastianem, grając w karty i
rozmawiając o jakiś głupotach. Uśmiecham się delikatnie na ich widok.
Chłopczyk choć wciąż jest słaby i zmęczony, co chwilę wybucha radosnym
śmiechem. Nie może się także powstrzymać od lekkich złośliwości i
zgryźliwych uwag w kierunku siatkarza. Uśmiecham się wesoło gdy po raz
kolejny wybucha cichym śmiechem, ogłaszając swą wygraną. Przez chwilę
wpatruje się w niego jednak gdy Piotrek siada obok mnie, odwracam wzrok,
kładąc głowę na jego ramieniu.
-Igła chce mnie zabić.-wyjaśniam
krótko, czując na sobie jego pytające spojrzenie.-W akcie obrony
osobistej zaaplikowałam mu cios w morenę czołową i troszkę się
zdenerwował.
-Widzisz, Igła wczoraj tak jakby nieco..
-Zwariował-przerywa
mu szybko Sebastian, śmiejąc się cicho. Wolno zrywa się z łóżka i
podchodzi do nas by wpakować się na moje kolana. Piotrek uśmiecha się
delikatnie, widząc jak mały się do mnie tuli. Odwzajemniam jego uśmiech,
przytulając chłopca jeszcze mocniej. Za wszelką cenę staram się przede
wszystkim powstrzymać łzy napływające do moich oczu. Czując bicie jego
małego serduszka tuż przy swoim, wiem, że nie ma niczego piękniejszego
na świecie i w końcu jestem tak naprawdę szczęśliwa. Wyobrażam sobie jak
to wszystko musi być teraz trudne dla tego malca i jak bardzo musi
tęsknić za Iwoną. Jeśli tylko da mi szansę, postaram się dać mu
wszystko czego tylko potrzebuje. Na pewno nie zastąpię mu matki i nie
wymaże jej z jego pamięci. Wiem, że to niemożliwe i nawet tego nie chcę.
Nie jestem w stanie zabierać mu wspomnień związanych z Iwoną. Zrobię za
to wszystko aby zawsze była obecna w jego życiu i zawsze czuł jej
miłość. Sama mogę oddać mu siebie i stać się przyjaciółką, w której
zawsze będzie miał oparcie.
-
Miał być jutro ale nie mogłam
się już powstrzymać od dodania go. Udało mi się też napisać nowy,
pierwszy w tym roku do mojego zapasu więc obecnie jestem nawet z siebie
zadowolona. Odcinek pisałam, mając dość dobry humor dlatego jest właśnie
taki. Tak jak obiecałam jest także Krzyś. Tym razem w nieco innej
odsłonie niż zwykle. Ostatnio stwierdziłam, że czas najwyższy aby nieco
ułatwić mu życie w tym opowiadaniu i pokazać nieco inną twarz. Jeśli
tylko mój humor i wena na to pozwolą, to niedługo przestawię wam nowego
Krzysia najlepiej jak będę tylko potrafiła.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz