wtorek, 31 lipca 2012

Piętnaście

Poranne wrzaski rozchodzące się od rana po całym hotelu, zapewne wyrwały z łóżka niejednego śpiocha.  Niestety ja również zaliczam się do tego zacnego grona i z samego rana zmuszona jestem, do wygramolenia się z cieplutkiego łóżka. Aktualnie po wykonaniu porannej toalety i doprowadzeniu do miarę normalnego stanu, ubrana w reprezentacyjny dres wyruszam na poszukiwania nieszczęśnika, który śmiał mnie obudzić. Leniwie wędrując wzdłuż korytarza, nasłuchuje dźwięków, które choć w pewnym stopniu mogą doprowadzić mnie do upragnionego celu. Schodząc na piętro niżej, trafiam na przerażonego Marcina, szukającego schronienia w pierwszym, lepszym pokoju. Widząc mnie, rzuca jedynie abym uważała na siebie bo Krzysiek oszalał i gania teraz za Kadziem by wygnać z niego diabła. W pierwszej chwili zaczynam się śmiać jednak pod wpływem jego karcącego spojrzenia od razu się uspokajam, obiecując, że postaram się omijać Igłę szerokim łukiem. Kiedy tylko zamyka za sobą drzwi do pokoju Piotrka, zbiegam w podskokach na dół, nucąc fragment ulubionej piosenki. Zatrzymując się na ostatnim schodku rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Ignaczaka.

Lekko znudzona monotonnym wyczekiwaniem, niepewnie kieruje się w prawą stronę korytarza. Nic jednak nie wskazuje na to bym miała okazję trafić na Krzyśka, który niewątpliwie odkrył swe nowe powołanie.  Mój spokój nie trwa jednak zbyt długo i po pokonaniu kolejnego zakrętu, tuż za moimi plecami rozlega się dziki wrzask. Przełykam cicho ślinę, żegnając się szybko dla dodania sobie choć odrobiny otuchy. Nigdy nie wiadomo co może przyjść takiemu do głowy ale na pewno nie odpuszczę mu tej pobudki. Gdyby nie ich dzikie wybryki spałabym sobie jeszcze smacznie w cieplutkim łóżku, zamiast ganiać po korytarzu za dwójką wyrośniętych dzieciaków.
-Ingaaaa ratuuuuj..-przedłużony wrzask dociera do moich uszy i udaje mi się zorientować co tak naprawdę się dzieje, ląduje w potężnych ramionach Łukasza. Ten chowa się za mną, ściskając za ramiona tak, że nie jestem w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu. Słyszę jak pod nosem wyklina swego kolegę, przysięgając szybko, że jeśli przyjdzie mu zginąć to ja skończę tak samo. Trzeba mu przyznać, że to niezwykle ciekawa perspektywa. Przez głowę przechodzi mi idealny pomysł szybkiej ewakuacji jednak nim udaje mi się choć częściowo wyrwać z ciasnego uścisku Kadziewicza, na przeciwko pojawia się Igła. Trzymając czosnek w jednej ręce i krzyż w drugiej, zbliża się do nas pomrukując coś pod nosem w jakimś dziwacznym języku. Z całym szacunkiem dla niego ale chyba jest pierwszą osobą, która potrzebuje pomocy egzorcysty. Przeklinam cicho, czując jak Łukasz wbija mi paznokcie w ramiona. W ramach rewanżu wbijam mu łokieć w żebra, popychając nieco do tyłu.

-Nie zbliżaj się albo będę zmuszona do użycia siły w ramach obrony osobistej!-popierana cicho przez Kadzia, decyduje się na wygłoszenie wyuczonej kilka lat temu formułki. Wtedy to zazwyczaj działało choć teraz wydaje się mieć zupełnie odmienny skutek.
-Odejdź zła czarownico bo sprawie, że ognie piekielne Cię pochłoną.-odpowiada poważnie choć dam sobie rękę uciąć, że przez ułamek sekundy kąciki jego ust wyginają się w nikłym uśmiechu. Nie jest to jednak zaburzyć jego postawy i mimo wszelkich naszych starań, wciąż zbliża się do nas, przeklinając nas na wieki. Trzeba przyznać, że jest w tym wszystkim niezwykle wiarygodny i gdybym go nie znała, padłabym pewnie przed nim krzyżem, błagając o przebaczenie. Również w tej chwili przez głowę niczym błyskawica przelatuje myśl by szukać ratunku i błagać o przebaczenie. Zamiast tego decyduje się jednak na coś zupełnie innego. Dając początkowy popis swoich wojowniczych umiejętności, postanawiam uderzyć w jakiś czuły punkt w celu ogłuszenia przeciwnika. Początkowo wszystko idzie dobrze do czasu, zadania ostatecznego ciosu. Na cel obrałam sobie okolice wątroby a przez Łukasza kończy się niestety na czole. Dlatego też zamiast osłabić jeszcze bardziej zdenerwowałam Krzysia, który  zaciskając mocno pięści, rzuca się w naszą stronę. Przerażona wyrywam się z uścisku Kadzia, zostawiając go gdzieś za sobą. Starałam się pomóc i ochronić przed mordem totalnym choć wydaje mi się, że moja interwencja pogorszyła jeszcze całą sytuację.

Teraz w trybie natychmiastowym ewakuuje się na wyższe piętro, wpadając na korytarzu, na Piotrka i wpychając go z powrotem do pokoju. Wpatruje się na mnie nieco zdezorientowany gdy zatrzaskuje za nami drzwi, opierając się o nie z ulga. Przez chwilę nasłuchuje czy aby nikt się nie zbliża po czym zdyszana opadam na jedno z łóżek. Drugie zajmują Marcin z Sebastianem, grając w karty i rozmawiając o jakiś głupotach. Uśmiecham się delikatnie na ich widok.  Chłopczyk choć wciąż jest słaby i zmęczony, co chwilę wybucha radosnym śmiechem. Nie może się także powstrzymać od lekkich złośliwości i zgryźliwych uwag w kierunku siatkarza. Uśmiecham się wesoło gdy po raz kolejny wybucha cichym śmiechem, ogłaszając swą wygraną. Przez chwilę wpatruje się w niego jednak gdy Piotrek siada obok mnie, odwracam wzrok, kładąc głowę na jego ramieniu.
-Igła chce mnie zabić.-wyjaśniam krótko, czując na sobie jego pytające spojrzenie.-W akcie obrony osobistej zaaplikowałam mu cios w morenę czołową i troszkę się zdenerwował.
-Widzisz, Igła wczoraj tak jakby nieco..
-Zwariował-przerywa mu szybko Sebastian, śmiejąc się cicho.  Wolno zrywa się z łóżka i podchodzi do nas by wpakować się na moje kolana. Piotrek uśmiecha się delikatnie, widząc jak mały się do mnie tuli. Odwzajemniam jego uśmiech, przytulając chłopca jeszcze mocniej. Za wszelką cenę staram się przede wszystkim powstrzymać łzy napływające do moich oczu. Czując bicie jego małego serduszka tuż przy swoim, wiem, że nie ma niczego piękniejszego na świecie i w końcu jestem tak naprawdę szczęśliwa. Wyobrażam sobie jak to wszystko musi być teraz trudne dla tego malca i jak bardzo musi tęsknić za Iwoną.  Jeśli tylko da mi szansę, postaram się dać mu wszystko czego tylko potrzebuje. Na pewno nie zastąpię mu matki i nie wymaże jej z jego pamięci. Wiem, że to niemożliwe i nawet tego nie chcę. Nie jestem w stanie zabierać mu wspomnień związanych z Iwoną. Zrobię za to wszystko aby zawsze była obecna w jego życiu i zawsze czuł jej miłość. Sama mogę oddać mu siebie i stać się przyjaciółką, w której zawsze będzie miał oparcie.

-
Miał być jutro ale nie mogłam się już powstrzymać od dodania go. Udało mi się też napisać nowy, pierwszy w tym roku do mojego zapasu więc obecnie jestem nawet z siebie zadowolona. Odcinek pisałam, mając dość dobry humor dlatego jest właśnie taki. Tak jak obiecałam jest także Krzyś. Tym razem w nieco innej odsłonie niż zwykle. Ostatnio stwierdziłam, że czas najwyższy aby nieco ułatwić mu życie w tym opowiadaniu i pokazać nieco inną twarz. Jeśli tylko mój humor i wena na to pozwolą, to niedługo przestawię wam nowego Krzysia najlepiej jak będę tylko potrafiła.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz